Być jak Koziołek Matołek

Nie lubię wyjeżdżać daleko od domu. Zwykle chodzi o drogę. Po prostu nie lubię podróży samej w sobie. Gdyby wynaleziono sposób na teleportację, byłoby mi łatwiej o pokonywanie odległości. Dlatego, jeśli gdzieś ruszam się z domu, to w promieniu 100 kilometrów, na ogół, bo czasem bywa deczko więcej. Nie dla mnie zagraniczne wojaże, loty, rejsy, autokarowe tournée. Nie przepadam za pakowaniem walizek, bo zawsze zapakuję za dużo ciepłych bluzek, gdy przez tydzień żar leje się z nieba albo nie zabiorę kurtki, gdy non stop wieje. Nie jestem mistrzem w tej dziedzinie życia. Może to pochodna moich odwiecznych problemów z planowaniem krótko- i długofalowym.

Ostatnio nie musiałam się nad tym głowić, bo pandemiczne zakazy w ogóle przyhamowały naszą mobilność, a teraz nas „rozluźniono”, ruszyliśmy w kraj, jak spuszczone ze smyczy psy. I ja, owczym pędem, też. Co ciekawe, bardzo mi przeszkadzało, że pozostali zrobili to samo. Narzekałam na tłok, a sama byłam jego przyczyną 😉

Dlaczego tylu wybrało „moje miejsce” za cel swojej wyprawy? Skąd tylu turystów wie o pensjonacie, który zarezerwowałam? Dlaczego wszyscy chcą zjeść obiad w knajpie, w której i ja zamierzam to zrobić?

Robiłam, co mogłam, by zgubić ten tłum i nawet mi się to udało kilka razy, gdy szłam po prostu tam, gdzie oczy poniosły, czyli zazwyczaj w przeciwnym kierunku niż inni, choć tych „przeciwnych kierunków” już nie miałam wiele do wyboru 🙂

I mimo, że wróciłam nasycona widokami i wrażeniami, pokonałam pół setki kilometrów na własnych nogach, zaliczyłam kilka punktów, które mogę sobie odhaczyć na mapie, to przyznam, że najlepiej wypoczywa się we własnym ogrodzie pod swojską lipą czy inną gruszą. Bo to jest tak, jak z Koziołkiem Matołkiem, który, „po szerokim szukał świecie tego, co jest bardzo blisko”.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *