1/365

Dzień życzliwości. Jeden dzień z 365 w roku. Obchodzony w końcu listopada, w miesiącu, który do życzliwości nie skłania, bo zimno, ciemno, wietrznie, więc człowiek przemyka ulicami z głową opatuloną, wzrokiem wbitym w ziemię, osłonięty parasolem, z myślą, by jak najszybciej znaleźć się w domu obok kaloryfera. Co nas obchodzą inni ludzie? Przypomnimy sobie o nich przed świętami, za miesiąc, kiedy poszukamy dla bliskich prezentu w galerii, a dla tych dalszych, nieznanych i potrzebujących sypniemy kilkoma złotówkami podczas jakiejś akcji charytatywnej. No i zostawimy puste nakrycie na wigilijnym stole z nadzieją, że i tak nikt nieproszony nie zapuka do naszych drzwi.

W Dzień życzliwości za zrobimy większe lub mniejsze show przy udziale publiczności, wkleimy na fejsbukową ściankę fajny, ciepły tekst o tym, że dziś warto się uśmiechać do innych. Bo – uwaga! – dziś można, dziś nawet trzeba. Jutro, pojutrze zwolnią nas z tego obowiązku. Bo to będą inne dni: dni kawy, placków ziemniaczanych, dni wielorybnika czy po prostu jakaś środa lub …ufff…piąteczek, piątunio.

Życzliwość dnia powszedniego słabo się sprzedaje. Ale za to jak smakuje, gdy się jej doświadcza. Jak fajnie, gdy ktoś cię przepuści w kolejce do kasy, zatrzyma się, byś mógł wyjechać z podwórka w godzinie szczytu, powie: dzień dobry i przy tym szczerze się uśmiechnie, ustąpi miejsca w zatłoczonej poczekalni, poklepie po ramieniu, mówiąc: nie martw się, jutro będzie lepiej, zapyta z troską o zdrowie.

Albo po prostu powstrzyma się od słów, które ranią, a wcale nikt na nie nie czeka, nikt o nie nie pyta. Tak, zanim napisze się zjadliwy komentarz w internecie, zanim chlapnie zupełnie bezinteresowną uwagę o kimś, kogo równie bezinteresownie nie lubi, można pomyśleć sobie, że wszystko działa w dwie strony. Tak jak życzliwość infekuje dobrem, tak nieżyczliwość roznosi zło, a ono wraca. Prędzej lub później. Dlatego bądźmy sobie życzliwi w pozostałe 364 dni 🙂

Żeby nas to zło nie zżarło, szczególnie od środka.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *