Jest mi wstyd

W sklepach od jakiegoś czasu wszystko przypomina, że nadchodzi Wielkanoc: czekoladowe jajeczka, zajączki, marcepany, chrzany z ćwikłą, a ja się zastanawiam, czy wypada poddać się tej wielkanocno – wiosennej euforii, gdy za wschodnią granicą trwa wojna. Zastanawiam się, czy wypada się bawić, pić kawę w kawiarni, spotykać z przyjaciółmi, jechać na weekend w góry lub nad morze. Siedzę przed telewizorem, oglądam dramatyczne relacje z burzonych miast, pełne desperacji wołania o pomoc i za chwilę przełączam kanał, bo właśnie będzie mój ulubiony serial. A potem łapię się na tym, że mi wstyd, że jestem mimo wszystko szczęśliwa, bo jeszcze nie zburzono mi domu, nie zabrano Męża na front, bo mam pełną lodówkę, wodę w kranie… Dokładnie tak – wstydzę się, że żyję tak jak przed tą wojną, choć jestem podszyta strachem i coraz częściej śnią mi się koszmary.

I nie wiem, jak w tym wszystkim się odnaleźć? Ale przecież nie mogę usiąść i płakać, bo życie się toczy jakimś tam rytmem. Nie umiem zatrzymać wojny, cofnąć czasu, przywrócić zabitym życia. Mogę tylko łagodzić skutki tego dramatu, wspierając, tak jak umiem i na ile pomagają mi środki oraz siły, emigrujących z kraju Ukraińców. Próbuję odnaleźć się w działaniu, bo prawdą jest, że jak się zajmie ręce, to się mniej myśli.

A myśli mogą nas zaprowadzić w niebezpieczne rejony. Ostatnio ci, co mniej działają, a więcej myślą, wymyślili i myśli kolportują, że uchodźcy nam zagrażają, bo zabiorą pracę, przestrzeń i zasiłki. Najlepiej, żeby wracali do domu albo pojechali sobie dalej, bo Polska jest dla Polaków. To Polak ma żyć z zasiłku, a nie jakiś uciekający przed wojną Ukrainiec. Pomijam tu fakt, że ten Polak, znając dobrze rodzimy język i realia swojego kraju, bez problemu mógłby znaleźć pracę. Pomijam fakt, że kilka dekad temu, to Polacy byli beneficjentami socjalu w krajach Zachodu. Pomijam również fakt, że jako katolicy powinniśmy być samarytaninami i dzielić się z bliźnim w potrzebie. Nie mogę pominąć jednego – jako ludzie jesteśmy zobowiązani do ludzkich odruchów. Wiem, że zdolność empatii nie jest dana każdemu, ale większość z nas ma przynajmniej wyobraźnię. Zatem wyobraź sobie, że masz godzinę na spakowanie swojego dobytku i ucieczkę przed bombami. Co bierzesz? Kota, leki, ubrania? Masz jedną walizkę, która i tak być może nie zmieści się do pociągu? Wyobraź sobie, że być może nie wrócisz już do swojego przytulnego mieszkania czy domu, a latami gromadzone dobra za chwilę wojna rozniesie w pył, wyobraź sobie, że twoja firma już nie wypłaci ci pensji. Wyobraź sobie, że nie znasz miejsca, które stanie się twoim azylem. Wyobraź to sobie, bo może być tak, że stanie się to faktem. I co wtedy? „…kto ci powiedział, że wolno ci się przyzwyczajać?/ kto ci powiedział, że cokolwiek jest na zawsze?/ czy nikt ci nie powiedział, że nie będziesz nigdy/ w świecie czuł się jak u siebie w domu?”

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *