Życie jak czereśnie :)

Czerwiec ma w sobie trudny do zakwestionowania czar. To przecież miesiąc moich urodzin, które – od kiedy pamiętam – kojarzyły mi się z piwoniami, pachnącymi goździkami i czereśniami. Ze wszystkich prezentów, jakie dostawałam, najbardziej cieszyłam się właśnie z czereśni. Jadłam je tak zachłannie, że czasem nawet nie nadążałam z wypluwaniem pestek. Ani robaków 😊

Miłość do czereśni nie przeszła mi z wiekiem, dlatego z niecierpliwością czekam na dojrzałe owoce na kilku naszych drzewach i rywalizuję ze szpakami o pierwszeństwo w ogołacaniu gałęzi. Swoją drogą ciekawe, dlaczego wiśnie nie mają już takiego powodzenia? 😊

Czerwiec to nie tylko czereśnie, to przede wszystkim długie dni i prawie białe noce. To wieczory, które mogę celebrować w ogrodzie z książką, dopóki jeszcze da się odczytać litery. Szczególnie wieczory, które dają wytchnienie po upalnym dniu i pozwalają złapać oddech. Jak dziś. Rozumiem południowców, którzy wtedy właśnie rozpoczynają życie towarzyskie i odzyskują wigor 😊. Latem mogłabym żyć tylko tymi wieczorami.

Z irracjonalnym niepokojem przyjmuję moment, kiedy dzień powoli zaczyna się skracać po świętym Janie, co prawda jeszcze nieodczuwalnie, dyskretnie, ale uparcie i konsekwentnie. Aż przychodzi taki moment, że znowu cieszą wieczory, tym razem długie, jesienne 😊. Przecież  jesień też ma swój czar, bo kiedy kocha się  życie, we wszystkim można znaleźć urok. A ja kocham i smakuję jak kiedyś czereśnie, nawet jeśli czasem pestka stanie w gardle albo trafię na robaczywki.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *