Na górze

Dawno, dawno temu, za górami, za lasami… a serio, to przed trzydziestoma laty, gdy studiowałam w Poznaniu, nie czułam się tam komfortowo. Nie tylko dlatego, że to było duże miasto, czyli przestrzeń dla mnie nienaturalna, ale również z racji położenia Poznania na rozległej równinie. Wszędzie wokół było płasko, a ja byłam dziewczyną z przedgórza. Dlatego, gdy w weekendy lub na święta wracałam do domu i mijałam Głogów, rozluźniałam mięśnie, głębiej oddychałam i znikała ta gula z gardła, która mi towarzyszyła przez większość poznańskiego czasu, bo widziałam z okien autobusu lub – później – przez szybę samochodu pofalowaną górskimi pasmami linię horyzontu. A kiedy z oddali zamajaczyła mi obgryziona Wilcza Góra, czułam się jak u mamy 🙂

Nie wiem, jak nazywa się ta przypadłość, ale mam lęk przed płaską przestrzenią. Dlatego nie przepadam za morzem, nawet jeśli jest skołtunione wzburzonymi falami. Stresująco na mnie działa jego jednostajny szum, który innych być może wycisza i hipnotyzuje, ale nie mnie. Mnie wkurza.

Komfortowo czuję się wśród gór, choć są bardziej wymagające. Lubię ich wierzchołki, nawet tych niewielkich wzniesień, bo kiedy patrzę z góry, nabieram dystansu do ludzkich rzeczy, widzę małość naszego świata w zderzeniu z naturą. Samo zdobywanie tych wierzchołków wymaga ode mnie walki ze słabością, z lękiem przez upadkiem, ze sflaczałością mięśni, oporem ciała i ducha, który szczepce podczas wędrówki: „na co ci to, mogłaś siedzieć w domu z książką na kolanach, przynajmniej byś się nie spociła jak mysz. Wiesz, ja teraz wyglądasz?”. W sumie mogłabym zostać w domu, ale gdybym została, nie doświadczyłabym choć przez moment tego, co zachwyca i tego, co trzeba zobaczyć na własne oczy, bo żadne zdjęcie nie odda uroku chwili, kiedy wyjątkowo smakuje woda, gdy gasi pragnienie po wędrówce i jak przyjemny może być wiatr, gdy chłodzi spocone czoło 🙂

Co tu dużo mówić – górki są (mi) po prostu bliższe niż morze 🙂

A poza tym wszystko, co w historii lub w literaturze najważniejsze, wydarzyło się na górze. No prawie wszystko…

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *