Budynek z czerwonej cegły

I zaczęło się. Kolejny wrzesień, kiedy biorę tobołek i idę do szkoły. Do ogólniaka 🙂

A pamiętam, że kiedy byłam dzieckiem i chodziłam ulicą Kolejową z rodzicami na dworzec PKP, by pociągiem jechać w odwiedziny do dziadków, mój tato mówił: „Patrz na ten budynek z czerwonej cegły, to jest ogólniak, tu chodziłem do szkoły i ty też tu będziesz chodzić.” Nie wiem dlaczego, ale słowo „ogólniak” kojarzyło mi się z kapuśniakiem, który był jednym z wielu punktów na liście znienawidzonych potraw. Tę niechęć przełożyłam zatem na ogólniak i obiecałam sobie, że wbrew tacie, jednak nie pójdę do tej szkoły. Za żadne skarby! Ale lata leciały, dziecięce fobie przemijały z wiatrem przemian i przyszedł moment, że po skończeniu podstawówki ogólniak okazał się moim jedynym i upragnionym celem. Nawet, mimo, że kończyłam ósmą klasę jako prymuska, bałam się, że się nie dostanę do tej szkoły i będzie wstyd oraz totalny blamaż. Obawy okazały się płonne. Do liceum zostałam przyjęta (wtedy były jeszcze egzaminy wstępne) i dość bezkolizyjnie przeszłam przez 4 lata edukacji, wieńcząc ją zdaną maturą. Pożegnałam szkołę na kilka lat, a potem wróciłam do tego samego ogólniaka już jako nauczycielka, by w dość przewrotny sposób wypełnić ojcowski plan. I tak chodzę do tego budynku z czerwonej cegły, z małą przerwą, już lekko ponad 30 lat. I nawet jest w tym ciągłym chodzeniu do szkoły jakiś walor, bo mam irracjonalne przekonanie, że czas się dla mnie zatrzymał 🙂

I tylko pierwszego września, kiedy przychodzą nowi wychowankowie, ze zdumieniem przyjmuję, że uczniowie są coraz młodsi, a ja niestety coraz starsza 🙂

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *