Szkolny oddział geriatrii, czyli “a miało być tak pięknie” :)

Piątek, piąteczek, piątunio. Idę sobie żwawo na ostatnią lekcję z poczuciem, że tylko 45 minut dzieli mnie od weekendu a tu w sali siedzą drugoklasiści z minami zupełnie niepiątkowymi, nieweekendowymi, zwiędłymi, zgaszonymi… Co jest? – pytam z niepokojem, że mnie coś ominęło, ewentualnie kalendarz mnie zmylił.

I słyszę, że owszem, jest piątek i zaraz weekend, ale nie ma się z czego cieszyć, bo to szybko zleci i znowu będzie poniedziałek, i wszystko do nowa, i że oni się czują jak chomiki w klatce, bo ciągle biegają w kółko: poniedziałek-piątek, weekend-koniec weekendu, i tak do końca, i że niedługo przyjdzie umierać, bo to tak wszystko do śmierci prowadzi….
I tak sobie klapnęłam ciężko na belferskie krzesło z niepokojącą, aczkolwiek absurdalną myślą, że trafiłam na oddział geriatrii (i wcale nie jest to pokój nauczycielski) i odebrało mi to tę resztkę energii do pracy, którą trzymałam w rezerwie na ostatnią godzinę polskiego. Po czym stwierdziłam, że choć miało być tak pięknie, to już też mi się dziś nic nie chce, bo to i tak wszystko bez sensu. W końcu „bycie człowiekiem jest byciem ku śmierci” – jak mówił Heidegger.
A już było tak fajnie: piątek, piąteczek, piątunio.
I koniec z filozofią na polskim, bo to do niczego dobrego nie prowadzi!

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *