Weekend, czyli jak znaleźć sens w bezsensie, gdy się wstaje lewą nogą

Wczoraj prawie cały dzień wypełniło mi pisanie, w większości do Echa. Dziś będę sprawdzać cudze słowa, poprawiać i oceniać wypracowania według nowych, zupełnie niejasnych i niepotrzebnie wymyślonych kryteriów CKE. A niedawno obudziłam się z myślą, że ani jedno, ani drugie działanie wypełniające mi weekend nie jest w gruncie rzeczy sensowne, bo kto jeszcze czyta nasze Echo i komu potrzebne są moje uwagi na marginesie uczniowskich prac. Komu dziś przeszkadza fraza: „Izabela była wysoko położoną kobietą”? Przecież wiadomo, co uczeń miał na myśli. A ja się krzywię z niesmakiem, jakby od tego zdania zależała przyszłość młodego pokolenia.

A młode i niemłode pokolenia mają w zupełnej pogardzie reguły gramatyczne, ortograficzne, a tym bardziej interpunkcyjne. Nawet dziennikarze i nauczyciele popełniają błędy i jakoś Ziemia dalej się toczy. W myśl jakich ideałów mam wymagać od ucznia poprawnej polszczyzny, skoro wystarczy, że jest w jakiś sposób komunikatywny i poradzi sobie, robiąc zakupy w sklepie, ponieważ na ogół są samoobsługowe. Na stacji benzynowej też da radę, bo wystarczy podać numer dystrybutora, a zamówienie hot doga, nie nastręcza trudności, bo hot dog to po angielsku. Po co jeszcze komu zdania złożone podrzędnie? Po co znajomość synonimów? Na co wiedza o pisowni ch i h. Wystarczy, żeby wiedzieć, jak się pisze na ścianie lub murze synonim penisa. Ale w gruncie rzeczy wystarczy go narysować. I po bólu.

Ostatnio podczas rozmowy na temat „Chmur” Arystofanesa i roli szkoły w życiu młodych ludzi usłyszałam od jednego z nich, że szanuje się nauczycieli, których się boi, którzy cisną, a na moich lekcjach się przede wszystkich dyskutuje. W domyśle: nie jestem godna szacunku.

I to jedynie motywuje mnie, by być psem na błędy, nie przymykać oczu na indolencję, ignorancję i lenistwo intelektualne. Motywuje mnie, by uprawiać sztukę dla sztuki w czasach, w którym liczy się bardziej język kodowania niż polski.

Ale “nic to!” – jak mawiał Mały Rycerz. Idę sprawdzać. Trzeba jakoś sobie nadać sens w bezsensie.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *