Drugi dzień roku. Nadal trwa wiosna. Trwają też moje przedłużone ferie świąteczne – no cóż, jaka płaca, taka praca (czy odwrotnie). Zanim się zaczęły, tradycyjnie zaplanowałam, co znaczy racjonalnie rozłożyłam w czasie, pracę nad wypracowaniami.
Obliczyłam 54:17 i wyszły mi 3 wypracowania z kawałkiem na dzień. Bułka z masłem – jak mawiają glutenowcy z tolerancją laktozy. Ale poszłam po rozum do głowy i uznałam, że przecież nie będę sprawdzać w święta i w sylwestra, więc nawet jeśli odliczę te 4 dni, to i tak wychodzą mi cztery wypracowania z lekką górką na dobę. Panie – myślę sobie – toż to kaszka z mlekiem. Dam radę! Nawet nie zauważę, że pracuję.
Dziś 2 stycznia. Do końca ferii zostało 6 dni. I nadal 54 wypracowania. Jak zacznę jutro, to będzie 9 na dobę. Dam radę. Chyba, że jutro też będzie wiosna 😉