Rzucamy cień

Za każdym żyjącym człowiekiem podąża cień. Nie rzucasz cienia – nie istniejesz. Ten cień to wrodzona ludzka niedoskonałość, wpisana w nasze DNA i niewymazywalna. Musimy sobie to uświadomić i zaakceptować. Choćbyśmy nie wiem, jak się starali, nie wydrapiemy z siebie błędów i wypaczeń. Skoro tak już jest, to spróbujmy je polubić.

Ostatnio, robiąc poranną, sobotnią prasówkę zahaczyłam wzrokiem o artykuł o wciąganiu brzucha. Joginka, blogerka, a prywatnie żona Marcina Prokopa rzuciła takie wyzwanie kobietom – uwolnij brzuch! Z wciągniętym co prawda wyglądamy bardziej fit i w ogóle atrakcyjniej, gdy z przodu nie ciąży druga pupa, ale robimy sobie krzywdę, spłycając oddech. A to ma swoje negatywne skutki dla całego organizmu. Trzeba oddychać przeponą – tłumaczy joginka i dla ilustracji wrzuca zdjęcia, jak to ma wyglądać, co siłą rzeczy wiąże się z uwolnieniem brzucha, który płaskim jak decha nie jest. Bo umówmy się – większość kobiet w podobnym jak ona wieku ma brzuch i tego się nie wygumkuje 😉. Nawet gumowe majty nie ukryją go dokładnie 😊

Z zainteresowaniem przeczytałam artykuł, uznałam, że pomysł na uwalnianie brzucha jest całkiem sensowny i byłoby miło, gdybyśmy wcieliły go w życie, co za tym idzie przestały udawać, że brzuch nie istnieje, a jeśli już, to w formie sześciopaku.

Jednak internet rządzi się swoimi prawami i pod artykułami daje wolność wypowiedzi czytelnikom. A czytelnicy, jak to ludzie: są tacy, którym się wszystko podoba, więc milczą, i tacy, którym się nic nie podoba i krzyczą. Pod tym artykułem pojawili się krzyczący. Nakrzyczeli na autorkę, że się lansuje i jest atencyjna, bo pokazuje brzuch, nakrzyczeli na sam brzuch, że gruby, a joginka powinna mieć płaski, nakrzyczeli na jej męża, że ma brzydką żonę, nakrzyczeli na ideę uwalniania brzucha, bo to dopisywanie ideologii do lenistwa i niechlujstwa.

Krzyczeli wszyscy, z trudem przebijałam się przez ten wrzask i tumult, szukając choć jednego głosu, że to dobra myśl, że nie ma co się wstydzić brzucha, że kobieta jest odważna, bo pokazała własny, uwolniony… – nie znalazłam.

Nie znalazłam, bo widocznie trafiłam na ludzi płaskich jak opłatek, pięknych jak jutrzenka, smukłych jak z obrazów Modiglianiego – doskonałych, bez cienia.

Nie wiem, dlaczego żyjemy w przekonaniu, że inni mają być bez skazy, nie mają prawa popełniać gaf, błędów, dlaczego naszym fetyszem staje się doskonałość? Częściej cudza niż nasza 😉

Stąd mania krytykowania każdego i wszystkiego: ja bym to zrobił lepiej, on się na tym nie zna, jak ona się ubrała, mieszkanie mają bez gustu, po angielsku mówi z fatalnym akcentem…

Umówmy się, dopóki żyjemy, rzucamy cień. Jedynym niewybaczalnym cieniem jest świadomie czynione zło.

fot. internet

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *