Marzy mi się sklonowanie, multiplikacja. Jedna Iwona sprzątałaby mieszkanie, druga gotowała obiad, trzecia zakupy robiła, czwarta pisała artykuły, piata sprawdzała prace, szósta chodziła na urodziny do bratanicy lub dwóch. A ja, czyli oryginał siedziałabym przy kawą z książką i majtałabym sobie radośnie nogami, ewentualnie jeździłabym robić zdjęcia. Nie wiem jednak, co na to Mąż i prawo.
Dziś rano pojechałam na reportaż. Kiedy stamtąd po dwóch godzinach wracałam, uświadomiłam sobie, że nie mam jeszcze prezentów na urodziny chrześnicy ani zakupów na weekend. Gdy pojechałam na zakupy i skutecznie je zrobiłam, po głowie przeszła mi myśl, że nie mam jeszcze w domu obiadu. Jak już cudem udało mi się błyskawicznie skorzystać z oferty Hotrexu, nadchodziła godzina, o której trzeba składać życzenia ośmiolatce i być świadkiem zdmuchiwania świeczek. I kiedy już tę radosną chwilę miałam za sobą, to zaczęły dręczyć mnie myśli o niedokończonym wywiadzie, który jeszcze dziś nie tylko powinien być napisany, autoryzowany, ale również umieszczony w Echu. Na szczęście, kiedy piszę te słowa, wszystko mam za sobą, jednak zadyszka mnie nie opuszcza, bo jutro wcale lepiej nie będzie.