Dymna Madonna z dzieciątkiem

fot. Joanna Koszałkowska

fot. Joanna Koszałkowska

Mogłam w niedzielę w ogóle na plener nie jechać i startować w plebiscycie klubowym tylko ze zdjęciami z piątku (staw w Pomocnem), gdyż to właśnie jedno z nich zostało wyróżnione.

10k

Kiedy dziś rano zobaczyłam na stronie Klubu fotki kandydujące do zdjęcia tygodnia, wiedziałam, że Krecik jest faworytem. Cudna abstrakcja ze snującego się dymu kadzidełka przypomina kobietę kołysząca w ramionach dziecko (to tylko babie takie skojarzenia przychodzą do głowy). Zasłużona pierwsza lokata, choć Ryś kręcił nosem, że to już było…i on takie fotki kilka lat temu robił…. Nawet jak robił, to ja ich nie widziałam, a poza tym na pewno nie przypominały Madonny z dzieciątkiem 🙂 Klub rozrósł się mam dziś tak, że miejsc siedzących nie stało, więc nomem omen się stało :), jak się za późno przyszło.

Dziś też pojawiło się Echo – późny listopadowy numer, w którym jest mój wywiad z Asią Koszałkowską – młodą, osiemnastoletnią artystka, która pstryka ciekawe portrety. Poniżej tekst w całości. Zdjęcie przed dzisiejszym wpisem należy do bohaterki mojego wywiadu.

Świat według Joanny

 

 Świat fotografii odkrył przede mną mój tato, kiedy byłam jeszcze w podstawówce. Pokochałam cudowny zapach ciemni i od tamtej pory nie wyobrażam sobie życia bez dźwięku migawki i opadającego lustra w aparacie. Fotografia stała sie moim hobby, moją pasją i sposobem na wyrażanie siebie oraz mojego postrzegania świata i ludzi. Tak mówi o sobie Joanna Koszałkowska – osiemnastoletnia złotoryjanka, której wystawę fotografii można obejrzeć w siedzibie TMZZ od 18 listopada.

Iwona Pawłowska: Spodziewałaś się tak wielu gości na otwarciu swojej wystawy w TMZZ?

Joanna Koszałkowska: Tak, zaprosiłam mnóstwo ludzi w tym dyrektora mojego liceum i wychowawcę. Bez tych ludzi nie miałabym okazji zrobić swojej pierwszej wystawy w galerii naszej szkoły.

I.P: Wybrałaś V LO w Legnicy właśnie z powodu sztuki.

J.K: Tak, tam jest klasa plastyczna. Mamy zajęcia warsztatowe, czyli lekcje przy sztalugach z żywymi modelami. Oceny dostaje się nie tylko za malunki czy rysunki, ale również za modelowanie. Nasz szkoła jest jedyną w Polsce, która daje możliwość zrobienia certyfikatu ze sztuki. Wybiera się wtedy dwie ścieżki rozwoju (np. portret czy martwa natura) i robi projekt. Można skoncentrować sie wtedy na fotografii, ale ja wybrałam sztukę, gdzie łączę zdjęcia, malarstwo i rysunek.

I.P: Macie w liceum również lekcje fotografii?

J.K: Fotografia nie jest osobnym przedmiotem, ale moim wychowawcą jest artysta Krzysztof Makowski, któremu zawsze mogę pokazać zdjęcia. On pomoże, wytłumaczy, co jest nie tak. Mimo, że moją pasją jest robienie zdjęć, to uważam, że malarstwo stanowi jednak podstawę. Tworząc fotografię, trzeba znać zasady obowiązujące na obrazie, przede wszystkim kompozycję.

I.P: Tytuł Twojej wystawy „Paralaksa”, jest nieco enigmatyczny dla laika. Co znaczy użyte przez Ciebie słowo?

J.K: To słowo odnosi sie do fotografii dwuobiektywowej, chodzi o to, że przez jeden obiektyw patrzy się na przedmiot, osobę, a drugim robi zdjęcia. Ta różnica między polem widzenia jednego i drugiego obiektywu nazywa sie paralaksą. Ja to przeniosłam do mojego spojrzenia na człowieka. To jest różnica między zwykłym patrzeniem na ludzi a moim spojrzeniem. Myślę, że fotografie powinny prowokować i nie pokazywać to, co jest już znane. Nie wymaga ani wielkiej siły ani magii odtworzenie czyjejś twarzy na zdjęciu. Magią jest postrzeganie ludzi w zupełnie nowy sposób – to moje motto.

I.P: Czym charakteryzuje się zatem Twoje patrzenie na ludzi?

J.K: Na swoich zdjęciach kreuję pewien świat, taki tylko mój. Wymyślam sobie jakiś temat, jakąś historię, dopasowuję do tego miejsce, modelkę, strój. Na każdym zdjęciu jest opowiedziana inna historia.

I.P: Masz swoich mistrzów?

J.K: Oczywiście, że tak. Jednym jest Helmut Newton, którego akty kobiece są po prostu niesamowite. Druga jest Aneta Kowalczyk. Jej zdjęcia są doskonałe technicznie i stanowią dla mnie wyzwanie, aby iść taką drogą.

I.P: Pracujesz z profesjonalnymi modelkami?

J.K: Raz miałam okazję do takiej współpracy, ale zwykle angażuję swoje koleżanki, normalne dziewczyny. Zdjęcia są tworzone pod konkretną osobę. Biorę pod uwagę ich charakter i to, czy się dobrze czują w mojej aranżacji. Chodzi mi o to, żeby wszystko wyszło bardzo prawdziwie. Ale w przyszłości jednak chciałabym skupić się na pracy z profesjonalnymi modelkami.

I.P: Czym różni sie praca z profesjonalną modelką od sesji z amatorką?

J.K: Jest o wiele łatwiejsza, ponieważ te dziewczyny wiedzą, jak się ruszać, jak grać przed obiektywem. Wystarczy, że powiem, co chcę uzyskać, to zawodowa modelka w pięć minut dopasowuje się do mojej wizji. To niesamowicie ułatwia pracę i daje świetne efekty. Nie znaczy to, ze z amatorkami pracuje się gorzej. Dochodzi jeszcze jeden aspekt. Wiele dziewczyn po sesji mówiło, że poczuły się bardziej dowartościowane, bardziej kobiece. Dla mnie było szokiem, jak to mówiły, ponieważ w sesji widzę tylko zwykłą pracę, a dla nich było to swoiste przeżycie. Profesjonalne modelki już nie podchodzą do tej pracy z takimi emocjami, a raczej z dystansem.

I.P: W swojej pracy artystycznej koncentrujesz sęe wyłącznie na ludziach. Nie interesuje Cię fotografowanie pejzaży, martwej natury, zabytków?

J.K: Nieraz próbowałam się przekonać do fotografii pejzażowej czy makro, ale nie jest to jednak moja ulubiona dziedzina. Cenię sobie kontakt z człowiekiem i możliwość kreacji. Chcę być jednocześnie artystą, malarzem i reżyserem. Z pejzażem tak nie da się pracować.

I.P: Gdzie robisz zdjęcia: w domu czy w plenerze?

J.K: Zwykle wychodzę w plenery. Co prawda mam w domu oświetlenie, tła, więc mogę aranżować przestrzeń podczas sesji, ale to nie jest prawdziwe studio. Plener stwarza okazję do znalezienia wielu ciekawych miejsc.

I.P: Jakie twarze nadają się najlepiej do fotografii?

J.K: Każde. Nie ma niefotogenicznych osób, każdemu można zrobić interesujące zdjęcie.

I.P: Kto przygotowuje Ci modelki do sesji? Mam na myśli strój, makijaż, uczesanie.

J.K: Na początku robiłam wszystko sama i doświetlałam, i malowałam modelki, stylizowałam. Ale teraz mam już znajomych, którzy są na przykład świetnymi fryzjerami, czy stylistami, więc pomagają mi w sesjach. Ubrania przynoszą też często same modelki. Wiele z nich ma tzw., ciuchy po babci i takie rzeczy świetnie się sprawdzają. Sama zbieram ubrania retro.

I.P: Robisz zdjęcia na zamówienie?

J.K: Tak robię, nawet jeśli nie są one w kręgu moich zainteresowań. Takie prace również pozwalają doskonalić mój warsztat.

I.P: Mocno ingerujesz w obraz programami graficznymi?

J.K: To wszystko zależy od sesji. Czasem wymyślam sobie takie odrealnione, z dziwnymi kadrami, nietypową kompozycją, to wtedy dużo przerabiam. Czasem jest jednak takie zdjęcie, przy którym nic nie można kombinować, bo to tylko zaszkodziłoby fotografii. Jeśli obrabiam zdjęcia, to tylko w Corel-Photopaint.

I.P: Jakim aparatem fotografujesz?

J.K: Nikonem D80. To moja pierwsza lustrzanka cyfrowa. Wcześniej bawiłam się zwykłymi kompaktami, ale też niezłe zdjęcia mi wychodziły. Jednak sentyment mam do lustrzanek, ponieważ od dziecka tato mnie uczył fotografować tym typem aparatu. Oczywiście wtedy to były analogi. Do tej pory mamy w domu ciemnię (na razie nieczynną). Pamiętam, jak razem z tatą wywoływaliśmy zdjęcia. To była super przygoda. Fotografię poznawałam wtedy od podstaw.

I.P: Dużo pieniędzy wydajesz na sprzęt?

J.K: Na obecny aparat zbierałam dwa lata. Pracowałam dorywczo. Ale to satysfakcja kupić sobie np. nowy obiektyw. Dla mnie to większa radość niż zakup ubrania.

I.P: Jak wiele według Ciebie zależy od sprzętu, którym się fotografuje?

J.K: Ktoś kiedyś powiedział mądre słowa: Posiadanie Nikona nie czyni Cię fotografem, a posiadaczem Nikona. Dobry aparat ułatwia pracę, a gorszy motywuje do tego, by się uczyć. Przy odpowiedniej wiedzy można fotografować wszystkim, nawet pudełkiem po butach (fotografia otworkowa).

I.P: Zwykle stoisz po jednej stronie obiektywu, zdarza Ci się być również modelką?

J.K: Tak. Lubię być fotografowaną i dość często jestem modelką, mimo że mam tylko 153 cm wzrostu. W Internecie jest specjalistyczny portal fotograficzny, gdzie można zamieścić również swój anons jako modelki. Zgłosiłam się i miałam już wiele ciekawych propozycji pracy. Można powiedzieć, że jestem czynną modelką, ale taką alternatywną.

I.P: Alternatywną?

J.K: Podejmuję się takich odważnych sesji. Nie mówię tu o aktach, ale o zaskakujących pomysłach na zdjęcie. Pracy modelki nie traktuję komercyjnie. Sama wiem, jak trudno jest fotografom znaleźć idealną modelkę i sama propozycja współpracy jest dla mnie satysfakcją.

I.P: Zdjęcia, które wiszą na wystawie ,prezentują naprawdę wysoki poziom. Długo się uczyłaś, żeby dojść do takiej wprawy w fotografowaniu?

J.K: Zaczynałam jako małe dziecko w podstawówce, ale wtedy to były takie niewinne zabawy z aparatem, który zabierałam tacie. Bywało, że 15 minut ustawiałam aparat, żeby zrobić jedno zdjęcie. Pod koniec gimnazjum  fotografia wciągnęła mnie już na dobre, a liceum poszło pełna parą. Widzę tu również wpływ szkoły na rozwój mojej pasji.

I.P: Rywalizujecie ze sobą w szkole?

J.K: Tak, jest niewielka rywalizacja. Wyznacznikiem prestiżu są na przykład wystawy, a szczególnie ich ilość i miejsce. Ważne są też wygrane w konkursach.

I.P: Masz już na swoim koncie sukcesy w konkursach?

J.K: Kiedyś zostałam wyróżniona w konkursie o rodzinie na stronie www.lumisfera.pl. Zrobiłam zdjęcie – kolaż przedstawiające moich rodziców w akademiku, oraz ich malutkie córeczki. Pod spodem było drugie zdjęcie, współczesne: rodzice na takim samym tle, w takim samym fotelu i my z siostrą, ale już dorosłe. To było jedno z moich znaczących osiągnięć, ale nie szczyt sukcesu.

I.P: Gdzie można zobaczyć Twoje zdjęcia, oczywiście poza wystawą w TMZZ?

J.K: Na stronie internetowej www.koszal.deviantart.com

I.P: Dziękuję za rozmowę i życzę jeszcze wielu udanych wystaw.

                                                                                              

                                                                                                                         Iwona Pawłowska

Ten wpis został opublikowany w kategorii Artykuł - Echo Złotoryi, Bez kategorii, Wywiad. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *