We włosiennicy przed telewizorem

62

Podziwiam siebie za pracowitość. Siedzę i sprawdzam, sprawdzam i siedzę i tak bez ustanku. Już para ze mnie bucha, już pot rosi czoło, już oczy mgłą zachodzą, a ja się  nie poddaję. Ktoś by pomyślał, że mnie natchnęło lub błogosławieństwo pracy twórczej na piszącą spadło, a tajemnica mego poświęcenia jest prozaiczna. Byłam dziś w empiku i kupiłam sobie nową powieść Kalicińskiej (tej od Rozlewiska), a teraz doczekać się  nie mogę, by oddać duszę i ciało lekturze. Ale najpierw muszę sobie na to zasłużyć. Więc się umartwiam kolejnymi CR-ami maturzystów jak średniowieczny asceta włosiennicą. Tylko moje niebo jest znacznie bliżej.

Właśnie w TV leci kultowy serial (innych przecież misyjna telewizja nie emituje), a w nim promuje się mój sąsiad z dzieciństwa – Łukasz M. Mam nadzieję, że choć za godną kasę, bo innego wytłumaczenia jego udziału w tym procederze nie widzę. Łukasz ma swoje 5 –  no może 10 minut. Kilka lat temu w tym samym serialu pojawił się jak meteor i zagrał bandziora, który próbował uśmiercić szlachetnego doktora. A teraz ten sam Łukasz gra szlachetnego ojca, który jest gotów odkroić sobie kawał wątroby, by uratować córkę, o której istnieniu nic nie wiedział przez lata. Czy oni w tej Warszawie myślą, że ludziom na prowincji można wmówić każdą bzdurę? Ano jak się okazuje – można. Im głupiej, tym ciekawiej.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

2 odpowiedzi na We włosiennicy przed telewizorem

  1. Ola.F pisze:

    Mój wykładowca: “Wchodzą państwo, za przeproszeniem, do EMPiKu, a tam jakieś ‘Domy na bagnach’ czy coś…”
    To tak odnośnie do notki 😉

  2. IP pisze:

    Tym razem “Fikołki na trzepaku” 🙂

Skomentuj Ola.F Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *