Jak Bozia chce kogoś ukarać, to mu rozum odbiera – usłyszałam dziś od Mamy, która tak skomentowała mój wczorajszy wypad zdjęciowy. Fakt, dziś niekoniecznie byłam w formie. Wczoraj wspinając się na Jeziorną, nawdychałam się mroźnego powietrza, a to przyniosło efekt bolącego gardła. Tragedii jednak nie ma. Mówię całkiem sprawnie i lekcje prowadzić mogę. A to najważniejsze 😉
Żeby było jeszcze głupiej, po południu zrobiłam powtórkę z rozrywki i przy lekkim słoneczku pojechałam z Mężem do Pomocnego, gdzie jest cudny, dziewiczy, nieskalany ludzką stopą śnieg na polach, a drzewa oblepione bielą pochylają gałęzie do samej ziemi. Arktyczny wiatr nie pozwolił na dłuższa eksplorację terenu, więc na zrobieniu kilkunastu fotek zakończyłam brodzenie w śnieżnych zaspach i przekonałam Ślubnego do odwrotu, z czego oczywiście zadowolony nie był. Już dawno stwierdziłam, że Mąż traci instynkt samozachowawczy, gdy dopadnie go mania fotografowania. Jak kiedyś zamarznie na polu, to znaczy, że mnie tam z nim nie było, czyli był pozbawiony zewnętrznego głosu rozsądku :).
Jeszcze tylko cztery dni robocze i ferie !!!
Przepraszam, że ja tak z “zupełnie innej beczki”, ale pytam się mojego polonistycznego guru: Czy ta fonetyka i fonologia do czegoś mi się w życiu przyda?!?!?!?!?!
Z punktu widzenia nauczyciela powiem Ci brutalnie – niewiele z tego, czym Cię karmią na studiach, przyda się w życiu, a w szkole tym bardziej 🙂