Konieczna mobilizacja

z tęsknoty za wiosną

z tęsknoty za wiosną

Wiedziałam, że tak będzie…zbliża się koniec ferii, a ja dopiero siadam do zaległości. Kończę co prawda już sprawdzać sześćdziesiątą pracę klasową, ale raczej nie wpływa to korzystnie na mój układ nerwowy. A miało być tak pięknie i mądrze, systematycznie: dwa tygodnie wolnego i kilka prac dziennie, rach ciach, bez bólu i załamywania rąk. I nic z tego!

Na szczęście pogoda klasycznie niżowa nie mobilizuje mnie do innego działania niż siedzenie w domu. Nie czuję więc frustracji, że omijają mnie piękne widoki na dworze, które można by było przerobić na zdjęcia. Co najwyżej mogę sobie poeksperymentować z przystawką makro, którą Mąż mi wspaniałomyślnie podarował na otarcie łez, że nadal nie mam lustrzanki :). Niedługo ta przystawka przyda mi się do odczytywania uczniowskich wypracowań, bo bazgrzą, jakby odwykli od ręcznego pisania. A wzrok mój już nie ten, co na początku belferskiej kariery.

A’propos czasu – Junior Starszy właśnie bawi się (chyba) na swej pierwszej (i miejmy nadzieję – ostatniej) studniówce. To dopiero dołuje, kiedy odnoszę wrażenie, że niedawno sama miałam swój bal na sto (a konkretnie 102) dni przed maturą. Ale to było w ubiegłym wieku, czyli przed moją erą.

Idę sprawdzać dalej, bo mnie nostalgia za przeszłością dopadnie na dobre :).

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *