Z braku laku…

22l

Kiedy wreszcie w tym tygodniu wyszło słońce, to mogłam je oglądać przez szyby swojej klasy, żałując, że nie dane mi wziąć aparatu i wyruszyć tam, gdzie na pewno pięknie oświetlony krajobraz sam by się pchał w obiektyw. I z tej desperacji zaczęłam fotografować to, co znalazłam pod ręką. Z uporem godnym lepszej sprawy wypstrykałam dziesiątki zdjęć skraplającej się w kompresie żelowym pary. Robiłam to wszystko z przystawką makro, więc wychodziły abstrakcyjne pejzaże. Raz nawet udało mi się stworzyć namiastkę kuli ziemskiej widzianej z kosmosu.

34Wczoraj na Klubie zasiałam ziarno wątpliwości, co to w ogóle jest. O ile temat wywołał chwilową dyskusję, to w konsekwencji na wyróżnienie się nie załapałam. Ale nic to! Ćwiczę dalej. O ile pozwoli mi na to czas. Jutro jadę na olimpiadę…niestety, nie do Vancouver, tylko do Wrocławia. Będę trzymać kciuki za moją najlepszą polonistkę. Czyli cały dzień w plecy i o tyleż krótszy weekend. Ale czego nie robi się dla dobra nauki? 🙂

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *