Rzecz o Rolandzie

Był rycerzem. Wybrał się wraz ze swym władcą Karolem Wielkim i z francuskim wojskiem, by ewangelizować pogańską Hiszpanię. Widzimy go, jak mknie z mieczem-Durendalem w dłoni. Roland, bo o nim mowa, ma ręce pełne roboty.

  

Spuszcza ostrze swego Durendala na czaszkę jednego poganina i krzyczy: “Niech żyje słodka Francja”…, a mózg tamtego wycieka jak śmietana z pękniętego garnka. Rumak Rolanda również nie jest bezrobotny – skąpany we krwi od szyi aż po odbyt, toruje drogę swemu panu. “Dla takich chwil warto żyć” – myśli Roland i wie, że wykonuje solidną robotę: przekonuje pogan, że warto wierzyć w Pana Jezusa.

– Stop, panie belfer Staszek! – ktoś przerywa mi wykład – My, przedstawiciele Klubu Rycerskiego, wyrażamy obawę, że pan z hrabiego Rolanda zamierzasz zrobić durnia.

– Wręcz przeciwnie. On mi imponuje. Stoi na czele 20 tysięcy rycerzy, którzy nie za bardzo wierzą w sens wojny, w skrytości serca marzą o powrocie do domu. Ale on jest sprytniejszy – prowokuje awanturę i oni – chcąc czy nie – muszą podjąć walkę. Zostają oczywiście pokrojeni żywcem przez przytłaczające siły wroga, ale opłaciło się – hrabia Roland ma okazję wykazać się dzielnością i zyskać nieśmiertelną sławę.

– Powściągnij pan swój jęzor! Przedstawiasz walecznego Rolanda jako egoistę i nieodpowiedzialnego dowódcę. A przecież stał się on wzorem do naśladowania dla tysięcy średniowiecznych rycerzy…

– To tylko efekt pisarskiej manipulacji. Zobaczcie, drodzy państwo, jak autor “Pieśni o Rolandzie” przedstawia śmierć swego bohatera: “Oto zbliżają się wściekłe gęby Saracenów. Roland dumnie patrzy im w ślepia. Nie zamierza się poddać. Ranny i otumaniony bólem wdrapuje się na pobliski pagórek. Jest jak Chrystus na Golgocie…”. W ten sposób ten rycerzyk o dużych mięśniach, ale przykurczonym intelekcie dostępuje nobilitacji. Zostaje wyświęcony na idola. Staje się projektem idealnego obywatela, bardzo wygodnym dla ówczesnych władców – papieża i cesarza. W końcu chętnie odda życie za wszystko, co oni wymyślą…

– Ale co w takim razie z kodeksem rycerskim? Przecież Roland uosabiał takie wartości, jak: honor, lojalność wobec władcy, odpowiedzialność za kraj, obowiązek obrony chrześcijaństwa… A motto polskiego patriotyzmu “Bóg, honor, ojczyzna” to niby zostały zaczerpnięte skąd? Drwiąc z Rolanda, ośmieszasz pan fundamentalne dla naszej kultury wartości!

– Szanuję kodeks rycerski. Honor? Bardzo proszę, jeśli nie pomyli nam się z głupotą. Roland ściąga na siebie nieszczęścia, bo marzy mu się, by “z honorem” umrzeć. Wydaje mi się, że mądrzej jest – z honorem żyć. Bóg? Pod warunkiem, że działanie w jego imieniu nie będzie usprawiedliwieniem dla naszych niecnych planów. Roland chętnie korzysta z prawa do zabijania, bo ma na to przyzwolenie Pana Boga. Ojczyzna? Okay, ale nie za cenę mojego życia. Ojczyzna jest dla mnie o tyle ważna, o ile jest w niej miejsce dla mnie. Istnieje tylko z mojego punktu widzenia. Zniknie wraz ze mną.

– Do czego pan zmierzasz?

– Popieram kodeks rycerski, ale nie popieram Rolanda, który w roli idealnego rycerza wygląda jak dziecko, co założyło za duże buty. Nie dorasta do swej roli. Czyta kodeks rycerski, ale – nieuważnie. Wydaje mu się, że walczy w imię pięknych zasad, lecz w gruncie rzeczy staje się narzędziem w rękach wielkiego kolonizatora, jakim jest jego ukochany władca Karol. Dlatego, moi drodzy, nie bierzmy przykładu z hrabiego Rolanda. Uważnie czytajmy teksty.

Warto zapamiętać

*”Pieśń o Rolandzie” to średniowieczny epos rycerski z XI w. anonimowego autora; zalicza się do cyklu karolińskiego – szeregu utworów związanych z osobą cesarza Karola Wielkiego, który panował na przełomie VIII i IX w. *”Pieśń o …” przetłumaczył na polski Tadeusz Boy-Żeleński, który zastosował tu polszczyznę archaizowaną, jednak zrozumiałą dla każdego. Pieśń to lektura…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *