
Rano w pokoju nauczycielskim zerwałam z biurkowego kalendarza kartkę i z ulgą skonstatowałam, że jest to ostatni pełny tydzień przed świętami. A za 10 dni będzie już kalendarzowa zima, choć dziś zaliczyła falstart i zasypała śniegiem drogi. Musiałam zostawić auto i przedzierać się przez zadymkę w drodze do pracy. Szłam i roniłam łzy, bo zawsze tak robię, gdy wiatr wieje mi w oczy. Niekoniecznie ten metaforyczny wiatr w metaforyczne oczy. Ktoś mógłby pomyśleć, że płaczę, bo jest poniedziałek, bo idę do pracy, bo śnieg, bo pod górę…
Czytaj dalej