Długo oczekiwana majówka najpierw upłynęła pod hasłem angielskiego ślubu, potem watykańskiej imprezy, następnie amerykańskiego mordu w Pakistanie a zakończyła się blackoutem w Złotoryi z powodu nadmiernej zimy w Dzień Konstytucji.
Kilka godzin bez prądu to przeżycie pouczające. Okazuje się, że kiedy w kablach głucho, to jest się w doopie, bo: ogrzewanie nie działa, ciepłej wody brak, kuchenka nie chce się zapalić, żelazko odmawia współpracy, podobnie toster i piekarnik, pralka nie chce się ruszyć mimo moich nalegań, telewizor głuchy, radio również, Internetu nie ma, a nawet jakby jakimś cudem był, to i tak komputer nie chce się włączyć. Ale najgorsze są dzieci. Szczególnie młodszy z Juniorów staje sie wtedy nie do zniesienia, bo: co ja mam teraz robić? – męczy w kółko otoczenie. Starszy takich pytań nie zadaje, po prostu przesypia niewygodny i martwy w jego rozumieniu czas bez komputera. O tempora, o mores!