Nauczyciel z żelaza :D

Nawet najdoskonalszy nauczyciel, taki z powołaniem, co ma misję, wizję i hopla na punkcie uczenia i z uporem świeci kagankiem oświaty, czasem ma dość.
Musi mieć dość, bo to nienormalne, by być ze stali lub z marmuru czy też spiżu, będąc jednocześnie wrażliwym, czułym i empatycznym.
I nawet ja też czasem mam ten czas, że mam dość. To przychodzi wtedy, kiedy mam do przeczytania za dużo liter na za wielu kartkach papieru kancelaryjnego w paski 
Wtedy marzy mi się taki lokalny Armagedon, który zmiótłby z powierzchni Ziemi właśnie te uczniowskie wypracowania i sprawdziany, co je sama na swe utrapienia zadałam do pisania.
Rozsądnie podchodząc do sprawy, wiem, że żadne przebiegunowienie Ziemi nie zmieni liczebnie tych kartek, ale pomarzyć można.
Pamiętam początki swej, nazwijmy to, kariery nauczycielskiej, kiedy jeszcze matury sprawdzaliśmy w domu, a nie skoszarowani jak dziś w jednym miejscu pozadomowym.
Majowa słoneczna sobota. Idziemy karkonoskimi szlakami. Przed nami Śnieżka, mijają nas radośni piechurzy. W powietrzu latają endorfiny i drży entuzjazm. Tylko ja idę taka jakaś przybita, markotna, zafrasowana. Moja wyobraźnia pracuje, podsyła mi wizję pożaru, który właśnie w tej chwili trawi mój dom i jego zawartość. Pal licho meble, ciuchy, sprzęt, ale te matury, co leżą na półce….. Nie patrzyłam na górskie szczyty, nie relaksowałam zszarganych nerwów, tylko oczyma chorej duszy widziałam zwęglone kartki z maturalnymi wypracowaniami. Zafiksowana tą wizją całą powrotną drogę wymyślałam, co ja powiem dyrekcji, jak dowie się, że matur nie mam.
Oczywiście żadnego pożaru nie było. Wypracowania po moim powrocie leżały tam, gdzie je zostawiłam.
Wspominam ten czas, jakby był sprzed innej ery. Czasy były inne i ja bardziej gorliwa. Dobrze, że mi przeszło, bo to raczej zdrowe nie było.
Natomiast dziś…dziś z ulgą przyjmuję, że zostawiłam wypracowania w szkole, że zapomniałam spakować je do teczki, że leżą samotnie, nie dręcząc mnie swoim istnieniem w zasięgu wzroku.
Dziś bardzo dobrze rozumiem mojego historyka z LO, który na nasze pytanie, czy sprawdził kartkówki, z dziką satysfakcją odpowiedział: Byłem z wizytą u teściowej i zapomniałem je zabrać z jej kredensu 

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *