Czasem jest tak, że wszystko się układa. Taki dzień cudów, jak dziś. Jadę z młodzieżą do Wrocławia i:
– autobus się nie spóźnia
– kierowca wie, dokąd jedzie
– autostrada nie jest zakorkowana
– trafiamy na miejsce bez błądzenia, mimo, że ja jestem pilotem
– lekcja muzealna okazuje się strzałem w dziesiątkę i, o dziwo, młodzież jest zachwycona
– w drodze powrotnej nikogo nie gubimy
– kasa po rozliczeniu się zgadza i nie dokładam z własnej kieszeni
Żeby tego było mało, w domu:
– udaje mi się sprawdzić 6 matur próbnych
– ryba podczas smażenia nie rozpada mi się na kawałki
– syn nie buntuje się, że ma wynieść śmieci (może dlatego, że jeszcze mu o tym nie wspomniałam?)
Matko bosko, aż się boję, co mi los jutro zafunduje, żeby zrekompensować dzisiejszy nadmiar szczęścia 😉