Wybory, wybory

Od kilku dni, co rano wychodząc za próg, napotykam wciąż powiększający się komitet powitalny zgrupowany naprzeciw mojego domu. Fizjonomie, bywa, że zmultiplikowane (prawie jak Warhola), wodzą za mną wzrokiem z błyskiem w oku i zdają się mówić: tylko ja! wybierz mnie! jestem naj! Twarze te nie opuszczają mnie ani w drodze do pracy, ani do sklepu, towarzyszą mi podczas spacerów. Obsesja? Nie! Po prostu zbliżają się wybory.

Dlatego też na tę okoliczność postanowiłam napisać to, co poniżej. Jako że mało kto nie kandyduje w nadchodących wyborach, jest statystycznie duża szansa, że obrazi się na mnie 3/4 moich czytelników. Chyba że mają dystans i poczucie humoru 😉

Jesteśmy w środku kampanii wyborczej. Tym razem tej lokalnej, co nie znaczy, że mniej interesującej czy drapieżnej. Wręcz przeciwnie. Z tablic ogłoszeniowych, słupów, płotów, balkonów zerkają na nas życzliwym i zachęcającym wzrokiem wygładzeni przez Photoshop kandydaci. Portale, social media, fora internetowe grzeją się do czerwoności. W sklepach, na chodnikach, w urzędach i w kolejkach do lekarza toczą się dyskusje: kto za, a kto przeciw. Jeszcze do końca nie wiadomo, za czym lub przeciw czemu, bo hasła i programy wyborcze zasadniczo brzmią podobnie, niezależnie, czy patrzymy na prawo, na lewo czy na środek. Wszyscy chcą działać lepiej niż poprzednicy, którzy też deklarowali wcześniej, że będą lepsi od ich poprzedników. Gdyby to było możliwe, żylibyśmy w najdoskonalszym ze światów 😉

Dalego, skoro kandydaci w swych ofertach niewiele się różną, to wyborcy szukają innych kryteriów, wedle których ustalą, kto się nadaje do władzy gminnej, powiatowej, sejmikowej.

Pierwszym kryterium stał się wiek. Już dość głośno i bez zażenowania, wbrew poprawności politycznej i społecznej, mówi się: tylko młodzi nadają się do władzy, starym już dziękujemy, zużyli się, potrzeba świeżej krwi. Czytam te podszyte ageizmem apele i mam mieszane uczucia, bo sama już nie jestem najmłodsza, co prawda do emerytury jeszcze kilka lat mi zostało i choć nie kandyduję do żadnej struktury władzy, to wcale nie uważam, że jestem zupełnie zużyta i wydrążona z kreatywności. Ludzie w moim wieku, a nawet 10 czy 20 lat starsi wciąż mają otwarte umysły, dysponują doświadczeniem, czasem i już dorobili się tego, co w życiu najważniejsze, więc mogą poświęcać energię na sprawy publiczne. A młodzi? No cóż, oni też mają swoje zalety, bo patrzą na rzeczywistość nieszablonowo, są wyposażeni w siłę i zapał. Tylko od razu nasuwają mi się słowa Kochanowskiego: „By rozum był przy młodości…mniej by na świecie trosk było, gdyby się to dwoje łączyło”. Może nie warto patrzeć na pesele, zaglądać kandydatowi do metryki, tylko, skoro mieszkamy w tak małym środowisku, lepiej dowiedzieć się, kim on naprawdę jest, co potrafi, czego już dokonał i czy naprawdę warto dać mu mandat zaufania. A poza tym, co to dziś znaczy: młody?

Z tym kryterium wiąże się kolejne: uroda. Na listach komitetów wyborczych nie może zabraknąć ładnej buzi. Choćby to miałby być tak zwany kwiatek do kożucha, to miła aparycja jest w cenie. A jeśli się taką zanętą nie dysponuje, wtedy w ruch idą wszelkie aplikacje do prasowania zmarszczek, podnoszenia owalu twarzy, tuszowania łysiny… Takie mamy czasy, że można, a poza tym człowiek zawsze wolał to, co ładne od tego co mniej atrakcyjne. Tylko żeby fałszowanie rzeczywistości nie weszło nazbyt kandydatom w krew, kiedy już obejmą stanowiska i urzędy, do jakich aspirują.

Trzecim kryterium staje się przynależność partyjna. Ale gdy widzę, kto podszywa się pod pewne szyldy, tracę szacunek do partii, firmującej swym logo skompromitowane nazwiska, a gdy znowu widzę, kto wstydzi się dawnej przynależności partyjnej, tracę szacunek do człowieka. Niektórzy dla władzy są jak nomadzi przemieszczający się z partii do partii w zależności od koniunktury politycznej. Od takich uchowaj mnie Panie.

Są jeszcze inne kryteria: ostry jak brzytwa język kandydata, który buduje swoją markę, poniżając innego, albo wręcz przeciwnie- świetnie zaaranżowana subtelność, wrażliwość, szczególnie dla kotków, piesków i papużek…

Jak to dobrze, że takie wybory są raz na pięć lat. W przeciwieństwie do naprawdę istotnych – życiowych.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *