
Jak wiele zależy od słońca. Nie tylko temperatura powietrza. Nie tylko kolor nieba i barwy ziemi. Choć to też jest bardzo istotne. Jednak dla mnie ważniejsze jest to, że słońce daje mi kopa do życia. A tego właśnie po tych ostatnich trudnych, z różnych przyczyn, dniach potrzebowałam. Dziś, kiedy rano zobaczyłam przez okno podświetloną w ogrodzie mgłę i krople deszczu na gałęziach niczym biżuteria z diamentami, od razu chciałam biec z telefonem (aparat jak zwykle nienaładowany) i to wszystko zatrzymać na dłużej niż parę porannych godzin. Jeszcze kilka lat temu pewnie niezwłocznie wcieliłabym chęć w czyn i w tak zwanym dezabilu plątałabym się po sadzie, ale teraz w dość słusznym wieku trudno jest mi udawać Mickiewiczowską Zosię i jednocześnie nie zniesmaczać sąsiadów. Dlatego też zanim wydobyłam się z pieleszy i przyodziałam godnie, twarz przypudrowałam, oko namalowałam, czyli zyskałam nieco na urodzie, z krajobrazem stało się odwrotnie. Jednak i tak klimat impresjonizmu pozostał, czym się tutaj dzielę i mam nadzieję – zarażę optymizmem Bo tego coś ostatnio ludziom znowu brakuje i jacyś zgorzkniali się robią