Matko Bosko, jęczę w duchu o poranku: znowu piątek, przecież dopiero wczoraj był tamten piątek, a za chwilę przyjdzie, przybiegnie ten kolejny. Jak to się stało, że nie zauważam dni pomiędzy piątkami. Jeszcze niedawno czułam to samo, czyli kurczliwość czasu, w weekendy. Teraz sfilcowały mi się dni robocze. Nie wyrabiam z czasem, zaczyna mi brakować godzin. Wszechświat się rozszerza, goni w nieznane, Ziemia się kręci z prędkością 100 tys. km/h, a ja spowalniam. Tak chyba wygląda starość. Kiedy byłam młoda i miałam małe dzieci, potrafiłam w sobotę wysprzątać całe mieszkanie, dopilnować synów i jeszcze upiec ciasto. A co drugi tydzień jechać na uczelnię, by zrobić podyplomówkę.
Dziś przytłoczyły mnie sprawy zwykłe, nie mówiąc już o niezwykłych. Nie mam czasu nastawić pralki, a jak już znajdę, nie wiem, czy zdążę przed zmrokiem rozwiesić pranie. Uzbierałam bogatą kolekcję rozprawek, każda na minimum 300 słów. Nie wiem, kiedy wchłonę w siebie te wyrazy i boję się, że moje oczy nie są na to gotowe, a starzejący się mózg nie jest w stanie tych zdań i myśli przyswoić, a potem ocenić. Szefostwo domaga się materiałów do promocji firmy, trzeba ogarnąć social media. I nie tylko. Wypadałoby też umyć okna, bo kiedy zza chmur wyjrzy słońce, demaskuje smugi i kurz na szybach. Muszę też zamknąć kolejny numer Echa, co znaczy – napisać wszystko, co mi w udziale przypadło, a potem z Mężem robić skład gazety.
Jest tego tyle, że w konsekwencji siadam przed komputerem i zaczynam układać pasjansa albo jadę do rodziców na kawę, bo skoro i tak wiem, że ze wszystkim nie zdążę, to pół godziny czy godzina nie zrobią większej różnicy.
Kiedyś wieczorem analizowałam w myślach to, co udało mi się w ciągu dnia osiągnąć. Dziś liczę, odhaczam sprawy, które wciąż są niezałatwione. Bilans: „być powinno”-„jest”, wychodzi na minus.
Ten pędzący czas ma też swoje dobre strony. Dziś rano słuchałam świergolenia ptaków. Idzie wiosna. Może podaruje mi trochę energii. Niech będzie tak szczodra jak ten złośliwy czas, który, nieproszony, dodaje mi lat i siwych włosów
A może to nie wiek, tylko wiosenne przesilenie? Nie wiem, pomyślę o tym przed snem. Jak znajdę czas