Z Rio do Hollywood

Pod koniec października wreszcie jest Echo, a w nim moja relacja z castingu do filmu “Złotoryjska opowieść”.

Złotoryja to nie Hollywood, ani nawet Hollyłódź, dlatego kiedy organizuje się tu casting filmowy, to wydarzenie, o którym głośno. W niedzielę w hollu ZOKiRu zrobiło się tłoczno, bo wielu złotoryjan skusiła szansa zaistnienia na srebrnym ekranie. Może produkcja Naszego Rio nie będzie tak sławna jak „Róża” Smarzowskiego czy „Sami swoi” Chęcińskiego, ale ciekawość, co wyniknie z projektu stowarzyszenia silne działa na emocje mieszkańców miasta i okolic. Ekranizacja powieści Andrzeja Wojciechowskiego Złotoryjska opowieść wymaga wielu przygotowań, jednym z nich jest skompletowanie obsady aktorskiej.

Młodzieżowe jury, pod okiem specjalisty od filmowania Dawida Rycąbla, przygotowało dla potencjalnych gwiazdorów egzamin z predyspozycji aktorskich. Były to etiudy do odegrania na scenie. Oceniano miedzy innymi motywację, czyli powody, dla których kandydat chce wystąpić w filmie, pierwsze wrażenie, jakie wywarł na jury, kontakt z publicznością, ogólną prezencję sceniczną.

Dawid Rycąbel mówi, że największą trudność sprawiało adeptom sztuki aktorskiej wykazanie emocji. Radość, gniew, strach wcale nie tak łatwo zaprezentować, gdy stoi się na oświetlonej scenie i kilka par oczu ocenia popis. Kiepsko też było z kreatywnością. Co prawda zagranie jajka to raczej wymagające fantazji zadanie, ale już wcielenie się w rolę szaleńca jest niczym bułka z masłem. Któż z nas nie ma w sobie choć cząstki szaleństwa 😉 A jednak… Z tym zadaniem świetnie poradziła sobie szesnastoletnia Julia z klasy europejskiej LO. Mogłaby odtwarzać rolę kultowej Karusi z ballady Mickiewicza.

Natomiast Kamil, uczeń Technikum Leśnego w Miliczu poruszył jurorów ekstremalną wręcz spontanicznością i poczuciem humoru. Jego żywiołowy występ niewolny było od popisów akrobatycznych. Zdumienie wzbudziła natomiast Wiktoria, która wyśpiewał swój dzień. To naprawdę była Wielka Improwizacja. Wręcz nieprawdopodobne, że czternastoletnia dziewczyna ma taką świadomość słowa i tak silny głos, nie mówiąc już o talencie muzycznym.

Nie wszyscy przyznawali się do stresu i tremy, aczkolwiek gesty i mimika zdradzały jurorom wiele. O dziwo najtrudniejszym zadaniem dla wielu było znalezienie na scenie miejsca zaznaczonego krzyżykiem, gdzie należało stanąć, by kamera ujęła kandydata w całej okazałości. Ale gdy już krzyżyk został dostrzeżony, to zwykle potem szło lepiej. Wielu kandydatów na aktorów przyznawało się, że miało za sobą jedynie występy w przedstawieniach szkolnych i nie doświadczyło jeszcze pracy przed kamerą.

Co ich zatem skusiło, by się pojawić na castingu? Najczęściej mówili: ciekawość. Chcieli zobaczyć, jak się pracuje w filmie. Kilka osób przyznawało, że chodzi o nowe doświadczenia, chęć wypróbowania się. Często z ust jurorów padło pytanie: czy wiesz, o czym to ma być film?

I tu pojawiał się problem, szczególnie u młodych ludzi, bo widać było, że o książce Wojciechowskiego tylko słyszeli lub znają ją jedynie z opowieści. Niektórzy kandydaci mimo wszystko nie tracili rezonu i mówili: No…o Złotoryi. Najbardziej rozbawił jurorów dziesięcioletni Szymon, bo pytającej Marcie Grodzki podpowiedział: nie wiem, o czym jest ten film, ale opowie mi pani?

W ogóle dzieci były bezkonkurencyjne. Potrafiły zbić komisję z tropu. Masz jakieś zwierzątko w domu? – pyta juror siedmioletniego Michała. Mam, chomika – odpowiada dziecko. To pokaż, jak byś płakał, gdyby ci uciekł? – prosi Kuba Woźniak. Nie płakałbym – mówi przyszły aktor. I jury popada w konsternację 😉

Dorośli mniej zaskakiwali, a było ich niewielu. Nasz redakcyjny kolega Jarek Jańta też stanął na deskach ZOKiRu. Mówi, że poszedł tam, by się rozejrzeć, ale siedzące w hollu dziewczyny bez słowa wręczyły mu kartkę z numerem i zadaniem: zagraj jajko. Chyba przestało mi się to podobać – zwierza się Jarek. Z młodego kilkuosobowego jury znałem tylko Rycąbla (ze zdjęć) i Maksa Pawłowskiego (z życia), skinąłem im głową. No i potem zagrałem jajko (sadzone i na twardo). Bardzo się wszystkim podobało, przynajmniej tak mówili, ale po minach widziałem, że naprawdę – cieszy się Jarek.

A jak się gra jajko? Przepis jest prosty: Jak stałem, tak padłem na scenę, rozkładając ręce, nogi i rozlewając się cały po scenie. Z tym, że korpus był zbity i w jednym miejscu. To było jajko sadzone. Po czym szybko przyjąłem pozycję na kucki, obejmując kolana rękami, bardzo ściśle. Przycisnąłem głowę mocno do kolan i tak powstało jajko na twardo. Po akceptacji jury okraszonej znaczącymi uśmiechami, potoczyłem się po scenie, udowadniając, że jestem twardy. Byłem też obolały, ale jury o tym nie musi wiedzieć – zdradza nasz człowiek.

Pięćdziesięcioletni imiennik Jarka miał więcej szczęścia przy losowaniu zadania do odegrania. Przypadło mu w udziale zademonstrować jurorom, jak reaguje na bałagan w służbie zdrowia. Można się domyślać, z jaką naturalnością wypadł na scenie, gdy psioczył na kolejki i terminy wizyt u lekarza. Ale na casting nie narzekał, bo bardzo mu się podobał. Cieszy się, że młodzież chce odtworzyć historię Złotoryi. Moje pokolenie pamięta jeszcze dworzec w Złotoryi tętniący życiem z parowymi ciuchciami. To właśnie w tym miejscu mają rozgrywać się pierwsze sceny filmu. Tak mi się wydaje – mówi Jarosław Nowak. Sama organizacja castingu i zaangażowanie organizatorów budzą moje uznanie. Chciałem jako mieszkaniec tego miasteczka poczuć smak Wielkiej Przygody, jaką byłaby możliwość występu w filmie.  Niech żałują ci, których tutaj zabrakło – dodaje.

Mniej zadowolony ze swojej roli i castingu był sześćdziesięcioletni Bronisław, bo nie spodziewał się, że przyjdzie mu grać zwolnionego z pracy. Zdecydowanie preferował bardziej konkretne zadanie. Wołałbym pracę z narzędziami, mógłbym zagrać na przykład kowala – podsumował swój występ na scenie. Ale ksiązki jeszcze nie czytał. Podobnie jak inni mówi: to historia o Złotoryi, tak?

 

A jak to wszystko wyglądało z perspektywy jurorów? Maks Pawłowski sądzi, że miał zadanie ciężkie, ale przyjemne. Pojawiło się wiele wspaniałych osób. Niektórzy grali, jak na amatorów, rewelacyjnie. W ciągu 8 godzin obejrzeliśmy popisy ponad 80 potencjalnych aktorów. Jedynym minusem w całej tej akcji było to, że przyszło tak mało dorosłych, a to właśnie ich potrzebujemy najbardziej – wyjaśnia Maks i dodaje: Niemalże każda osoba, która wzięła udział w castingu, może liczyć na rolę. I apeluje: Jeśli nie miałeś/aś czasu, nie było Cię w Złotoryi, gdy odbywała się nasza akcja, a chcesz wystąpić w naszej produkcji – nie martw się! Złap wiatr w żagle i przyjdź na kolejną edycję, która odbędzie się w listopadzie. Jednakże tym razem wprowadzamy ograniczenie wiekowe. Będziemy szukać osób powyżej 16. roku życia.

 

 

Iwona Pawłowska,

 która nie miała odwagi stanąć przed jurorami 😀

Ten wpis został opublikowany w kategorii Artykuł - Echo Złotoryi, Reportaż. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *