Skończyłam odpytywać z prezentacji. Głupi ten egzamin. Totalnie bez sensu. Czy naprawdę nikt poza nauczycielami polonistami tego nie widzi? Przez trzy dni siedzenia od rana do wieczora (11 godzin) w szkole nabawiłam się jakiejś dziwnej nadwrażliwości nerek, wstrętu do kawy i literatury zwanej piękną (określenie mylące) oraz estetycznego niesmaku na widok czerwonego sukna nakrywającego stół Szanownej Komisji. Poza tym mam jeszcze kaca moralnego z powodu oblania jednego abiturienta. Faktem jest, że oblanych mogłoby być więcej, ale na stare lata jakaś się łagodna i wyrozumiała zrobiłam. Jak to jeden z maturzystów powiedział: w afekcie czego nastąpiła przemiana duchowna. U mnie ta przemiana nastąpiła chyba w afekcie zbliżającej się nieubłaganie czterdziestki. Kiedyś, stając rano przed lustrem, mówiłam sobie: jutro pewnie będzie lepiej. Teraz nie mam takiej pewności, bo jutro było wczoraj ;).
A wracając do oblanej matury, to na własne usprawiedliwienie muszę zadać sumieniu to pytanie: jeśli ktoś wybiera temat we wrześniu, dobiera sam do niego lektury, a potem ich nie ma ochoty przeczytać, to czy ja muszę na to przymykać oczy? Cholera jasna – chyba nie. Ale mimo to mam tzw. moralniaka, bo może komuś zwichnęłam kawałek życia. A jak los zemści się na mnie i mój prywatny, domowy abiturient również obleje? A został mu jeszcze angielski. Więc znów patrzy na mnie zbitym psem i panikuje. Polski zdał. Śpiewająco :). Ciekawe, co wyskrobał na pisemnych??? Oto wielka niewiadoma.
Ale zdjęcie fajne jest!
Dobre jest, bo pokazuje, kim ma być Kacper w przyszłości dla swej starej mamy 🙂
ale tam stara, Pani na tym zdjęciu wygląda na młodszą od niego- taka figlarna :P.
Hmmm… Więc wydaje mi się, że przewiduje Pani demencję czyli po naszemu cofanie się do tyłu 🙂