Pomoc dla Wiktorii

,4

Katarzyna z córeczkami - Wiktoria po prawej

Katarzyna Kasiukiewicz ze Starej Kraśnicy ze swej bliźniaczej ciąży cieszyła się raptem kilka dni. Potem były szpital, klinika, ból i strach. W siódmym tygodniu ciąży po raz pierwszy Katarzyna dostała krwotoku. Na początku nie wyglądało to przerażająco. Takie sytuacje się zdarzają. Jednak lekarze po wnikliwych badaniach stwierdzili, że pacjentka ma naczyniak na szyjce macicy i utrzymanie płodów może być zbyt ryzykowne nie tylko dla dzieci, ale i dla matki. Katarzyna uparła się donosić, a właściwie doleżeć ciążę i irracjonalnie wierzyła w pomyślne rozwiązanie. Trudno opisać koszmar kilku następnych miesięcy. Kiedy leżała bez ruchu przykuta do łóżka na oddziale patologii ciąży, nauczyła się pokory i zaufania do natury. Gdy pękł naczyniak, okazało się, że najczarniejszy scenariusz zakładający poronienie lub wykrwawienie pacjentki, na szczęście się nie urzeczywistnił. Katarzyna mówi, że ktoś tam na górze nad nią czuwał. I ona wie, kto.

Lekarze robili, co w ich mocy, by teraz poród nie nastąpił za wcześnie. W przypadku ciąży mnogiej dobrze, bezpiecznie jest donosić dzieci do 36 tygodnia. Tego już się Katarzynie nie udało mimo trzech założonych szwów okrężnych wstrzymujących poród i regularnie przyjmowanych leków. Rozpoczął się 25 tydzień ciąży, kiedy niecierpliwa Marika postanowiła przywitać ten świat. Urodziła się w sposób naturalny i ważyła jedynie 760 gramów. Niestety, łożysko, w którym rozwijała się dziewczynka, zablokowało drogę Wiktorii. Walka o jej narodziny była dramatyczna. W pewnym momencie lekarze zdecydowali się na cesarskie cięcie, by ratować życie i dziecku i matce. Wiktoria urodziła się 10 gramów lżejsza od swej siostry i młodsza o kilkadziesiąt minut. Szanse na jej przeżycie były minimalne. Ze względu na długi poród zdecydowanie mniejsze niż starszej bliźniaczki – Mariki. Obie dziewczynki z powodu niskiej wagi i niewykształconych płuc spędziły kolejne tygodnie w inkubatorze, na dodatek podłączone do respiratora. Wiktoria oddychała ze wspomaganiem maszyny aż 76 dni. W 38 dobie życia dziewczynka dodatkowo przeszła operację serca. Już w inkubatorze obie siostry były rehabilitowane metodą Vojty i Bobath, by pobudzić ich niedojrzały system nerwowy do normalnego funkcjonowania. Długi poród
a także fakt, że córeczki Katarzyny urodziły się trzy miesiące przed czasem spowodowały wylewy wewnętrzne u bliźniaczek i, co typowe dla wcześniaków – retinopatię, czyli nieprawidłowy rozwój siatkówki, prowadzący do utraty wzroku. Z tego też powodu obie dziewczynki przeszły laseroterapię. U Mariki, której stan ogólny był zdecydowanie lepszy, zabieg ten dał pomyślne rezultaty. Wiktorii terapia nie pomogła. Lekarze nie dawali żadnych szans, by retinopatia mogła się cofnąć, a dziewczynka widzieć. Ale od czego determinacja rodziców. Oni nie dali za wygraną, bo poruszyli Niebo i Ziemię a tak naprawdę – ludzkie serca.

W warszawskiej klinice Wiktoria przeszła operację opasania siatkówki oka. To jednak za mało, by jej stan się poprawił. Stąd też mama bliźniaczek zwróciła się o pomoc do fundacji Retinopatia Stop założonej przez rodziców, którzy doświadczyli takich samych dramatów jak ona. Śledząc fora internetowe dowiedziała się o możliwości wykonania operacji w Niemczech w klinice w Greifswaldzie, gdzie lekarze nie tylko mają doświadczenie w skutecznym leczeniu wzroku, ale i dysponują specjalistycznym, zaawansowanym technologicznie sprzętem. Szkopuł w tym, że za operację Wiktorii nie zapłaci NFZ. Urzędnicy argumentują tym, że w Polsce też można wykonać podobny zabieg. Można, ale ile lat trzeba na niego czekać. Upływ czasu w tym wypadku jest wrogiem dziewczynki. Im dłużej będzie żyć
w całkowitych ciemnościach, tym później zacznie się rozwijać. Trudno jest chodzić, kiedy nic się nie widzi.

Rodzicom Wiktorii udało się na razie uzbierać kwotę potrzebną na wykonanie jednej operacji – 4 tysiące euro i Wiktoria jest już po pierwszym zabiegu na jednym oczku. Efekt jest widoczny i na pewno odczuwalny przez dziewczynkę. Operacja przy okazji zlikwidowała uporczywy ból oka, wynikający z wysokiego ciśnienia krwi w gałce ocznej (a tego polscy lekarze nie uznali za słuszne zdiagnozować). Katarzyna mówi, że w drodze z Greifswaldu do Polski po raz pierwszy usłyszała śmiech Wiktorii.

Droga do wyleczenia Wiktorii jest jeszcze długa i wyboista. Najtrudniejsze jest pozyskanie kolejnych tysięcy euro. Lekarze w Niemczech przewidują, że na jedno oczko bliźniaczki potrzeba około trzech zabiegów. Nie dają też gwarancji na całkowite odzyskanie wzroku przez dziewczynkę, ale jest duże prawdopodobieństwo, że Wiktoria będzie widzieć kontury, kształty i to jej da szansę na prawie normalne życie. Katarzyna jest pełna wiary, że tak się stanie. Potrzeba jej tylko wsparcia duchowego i materialnego od nas wszystkich. Bliscy i przyjaciele zbierają pieniądze podczas festynów, koncertów, dyskotek. Nawet Jose Tores we Wrocławiu zadeklarował swą pomoc. Nie bądźmy gorsi.

O tym, jak można pomóc Wiktorii na stronie http://wikimari.blox.pl/html

 

 

 

Ten wpis został opublikowany w kategorii Artykuł - Echo Złotoryi, Bez kategorii, Reportaż i oznaczony tagami , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *