Kiedy zaczyna się starość?


Może wtedy, gdy na swojej twarzy odnajdujesz siateczkę zmarszczek wokół oczu i lwią bruzdę na czole? A może wtedy, gdy na gazie spalisz kolejny czajnik w tym miesiącu. Być może wtedy, gdy coraz dalej od oczu odsuwasz kartkę z drobnym drukiem, a i z daleka też niewiele widzisz bez okularów. A może wtedy, gdy lekarz przepisuje ci proszki na nadciśnienie, które trzeba już brać do samego końca, którego daty ci wspaniałomyślnie nie ustalił.
A może wtedy, gdy masz wrażenie, że już nic szczególnego w twoim życiu się nie wydarzy poza kolejnym pogrzebem, na którym wypada być.
A może wtedy, gdy zamiast motyli w brzuchu, masz trzepoczącego skrzydłami ptaka w klatce piersiowej, szczególnie gdy wchodzisz po schodach albo zupełnie bez powodu.
A może wtedy, gdy coraz mniej ufasz ludziom? Albo wtedy, kiedy irytuje cię nazbyt głośna muzyka?
Nie wiem, kiedy przychodzi starość, ale wiem, że robi to niespodziewanie. Bez uprzedzenia. Wiem też, że nie jest pożądanym gościem. I kiedy już przyjdzie, rozsiądzie się na dobre, wejdzie w każdy zakamarek mojego życia, zgasi kolory i usunie mnie w cień.

Kiedyś ze swoimi maturzystami rozmawiałam o motywie starości w literaturze. Pokazałam nim dwa teksty: jeden pisany przez Nałkowską, kobietę, niegdyś bardzo atrakcyjną, która nie umiała sobie poradzić z upływającym czasem i drugi – wiersz noblisty, Miłosza, człowieka aktywnego intelektualnie do końca swych dni. Nałkowska skupiła się na brzydkiej stronie starości, na jej fizyczności, sadystycznie przeglądała się w swoich bohaterkach, jak w złośliwym zwierciadle, Miłosz szukał w tym, jak to sam określił, „nowym wieku” sensu i względnego optymizmu.

Dlatego, jeśli już muszę być stara, to chciałabym być starym mężczyzną.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *