Czym nie jest wolontariat?


Tak sobie dziś ponarzekam. Bo dlaczego mam udawać, że mnie coś nie wkurza, kiedy wkurza. A wkurza mnie wiele, tylko nie o wszystkim warto mówić. Chociaż nie wiem, czy w ogóle warto mówić, co człowiekowi leży na trzewiach, bo taki człowiek traci na swej atrakcyjności . Ale ja już tym przejmować się nie zamierzam, co kiedyś w niniejszym miejscu klarowałam.
Wracając jednak do marudzenia, to powiem wprost – wkurza mnie wolontariat. Broń Boże nie sama idea wolontariatu, bo cenię ją sobie i uprawiam systematycznie, systematyczniej na pewno niż sport . O zgrzytanie zębami przyprawia mnie sposób pojmowania wolontariatu przez niektórych młodych ludzi. Bardzo spontanicznie i entuzjastycznie reagują na wszelkie akcje pomocy, pod warunkiem, że działać będą w dni powszednie i koniecznie w godzinach lekcji. Do obiadu najpóźniej, bo potem to już nie jest wolontariat, tylko poświęcenie. I obawiam się, że z takim przekonaniem pójdą w świat dorosłych. A tam już to nie przejdzie. I będzie nieprzyjemne zaskoczenie: Jak to, wolontariuszem mogę być tylko po godzinach pracy? Kiedy jestem zmęczona i nic mi się już nie chce?
Przyznam, że ubawiłam się myślą – taką hipotetyczną sytuacją, kiedy przyszłabym do mojej szefowej i powiedziała: pani dyrektor, muszę zwolnić się z lekcji, bo czekają na mnie opisy w Szlachetnej Paczce. A pani szefowa z uśmiechem, szczerym i serdecznym, wysłałaby mnie do domu, co bym tam sobie uprawiała wolontariat. Albo zgłosiłabym szefostwu, że nie mogę dziś zrobić kilku lekcji polskiego, bo naczelna „Echa” wymaga na jutro artykułu. Oczywiście dyrekcja, bez mrugnięcia okiem, przystałaby na moją prośbę i w ramach wolontariatu wysłała innego nauczyciela, który za mnie z radością i werwą zgłębiałby sekrety literatury. Głupie? No raczej. Dlatego choć wolontariat to zjawisko modne (bardzo promowane przez miłościwie nam panujących) i z założenia szlachetne – uważam, że w realizacji wielokrotnie jest działaniem obliczonym na zysk, to taka praca za ocenę z przedmiotu, z zachowania, za zaświadczenie lub punkty rekrutacyjne. A to już wypaczenie idei.
Ale żeby nie było tak gorzko – znam też sporą grupę młodych, którzy jeszcze nie pojęli tej interesownej strony „wolontariatu”. I niech tkwią w tej nieświadomości. I pięknej, dla mnie, naiwności w odbiorze świata .

obrazek z zasobów internetu rzecz jasna – bo rysować nie umiem 

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *