Kij w mrowisko

Przy okazji dzisiejszego rajdu naszła mnie pewna refleksja. Mimo pięknych okoliczności przyrody, raczej gorzka i smutna. Dlatego zdecydowałam się wetknąć kij w mrowisko, wtrącić swoje trzy grosze i przy okazji wsadzić palec między drzwi 🙂

A wszystko przez to, że organizatorzy imprezy, która odbywa się rokrocznie wyrazili rozczarowanie faktem, że tak mało dzieci i młodzieży szkolnej przyszło na spotkanie. Od razu dało się słyszeć, że to wszystko przez nauczycieli, bo pewnie nie zachęcili swoich uczniów albo – co gorsza – sami nie chcieli się pofatygować na ten rajd. A może by porozmawiać z gronem pedagogicznym, niech zmieni swoje nastawienie do sobotnich imprez? – padła propozycja. I przyznam, że mnie, jako bądź co bądź belfra, lekko zagotowało. Dlatego zapytałam: A czemuż to nauczyciel ma rezygnować ze słusznie mu należnego czasu wolnego, by targać ze sobą gromadę zblazowanych dzieciaków, odpowiadać za ich bezpieczeństwo, czyli stawać na głowie, żeby się nie pogubili, nie wyrżnęli o krawężnik zagapieni w smartfony, nie wleźli w krowi placek albo nie wybili sobie oka kijem na kiełbasę.

Kto mu za to zapłaci? Sorry, że tak brutalnie i pragmatycznie, ale może przestańmy usprawiedliwiać wykorzystywanie nauczycieli do prac społecznych sloganami o tak zwanej misji. Misją czy satysfakcją z jej wypełnienia nikt się nie naje. Dziś nawet nauczyciel o tym wie. Chapeau bas dla tych belfrów, którzy jeszcze nie utracili ideałów wpajanych im przed dekadami. Ale umówmy się, tych już zostało niewielu. Sama wiem, że tak naprawdę złotoryjski wolontariat i działania społeczne oparte są o aktywność nauczycieli. W „Echu”, które prowadzę, a które wydawane jest od 16 lat nakładem pracy społecznej działają głównie nauczyciele, niejednokrotnie zachęcając własnych wychowanków do aktywności na tym polu. Ale jeśli ktoś tak nie działa, ma do tego święte prawo. Szczególnie po strajku z 2019 roku, kiedy upokorzono nauczycieli, stwierdziliśmy, że będziemy robić tylko, a może aż to, za co nam płacą i ani grama więcej. Za 3700 na miesiąc nauczyciel ma prawo nie pracować z młodzieżą w weekend. Wystarczy, że ten czas wykorzystuje na przerabianie stosów papierzysk.

A wracając do rajdu – drugie moje pytanie brzmi: dlaczego nikt nie zastanawia się, gdzie są rodzice? Przecież dzieci mają teoretycznie jakichś rodziców. Może sobota to dobry czas, by właśnie ten rodzic poświęcił chwilę dla swojej pociechy i wybrał się z nią na kilkukilometrowy spacer. Może dobrze by było, żeby rodzic sobie uświadomił, że nikt za niego dziecka nie wychowa. Nawet szkoła. Szczególnie w weekendy.

I wreszcie trzecie pytanie: dlaczego ktokolwiek zakłada, że imprezy organizowane dla mieszkańców miasta muszą być „obsadzane” licznie i na dodatek przez młodzież. Inna sprawa, że dzieciaki można zachęcić szóstką z zachowania, a dorosłych?

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *