Czekam w kolejce :)

Czereśnie w ogrodzie właśnie zrzucają białe płatki, które sypią się po łące jak śnieg. Za parę tygodni pojawią się zielone owoce, chwilę później różowe, ale zanim nabiorą czerwonych rumieńców, drzewo obsiądzie stado rezydujących u nas od pewnego czasu kosów i szpaków, które już zajęły kolejkę do bufetu.

Nie wiem, jak to jest, ale ptaszyska z całego powiatu wiedzą doskonale, że u nas w sadzie rosną czereśnie. Pierwsze owoce spisujemy na straty. Niech się skrzydlata brać naje, dla nas będą te późniejsze, słodsze, bo kiedy one owocują, ptaszyska chyba już okupują inne ogrody albo mają przesyt czereśni.

W przeciwieństwie do mnie. Czerwone, żółte, z pestkami, z robakami – w każdym wydaniu smakują mi tak samo. Być może w którymś wcieleniu byłam szpakiem 😉

Czereśnie niezmiennie kojarzą mi się z czerwcem, z urodzinami, z dzieciństwem, z wakacyjną labą i łażeniem po drzewie, bo te wprost z gałęzi rwane smakowały zawsze najbardziej. Dziś nie mam ani odwagi, ani odpowiedniej wagi, ani kondycji, by łazić po tych kruchych drzewach. Na szczęście nie muszę. Wystarczy wyciągnąć rękę 😊 I poczekać do czerwca. W kolejce 🙂

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *