Z okna zdjęte

20

Uległam dziś prośbie szefowej (pytanie – któż by nie uległ? :)) i zamieniłam się na pracownie. Nie przepadam za salą fizyczną, bo kojarzy mi się z torturami na lekcji u prof. Sz., który wpadał na szalone pomysły i np. kazał nam – typowym humanistom – podłączać kabelki oscyloskopu, tak aby ten zadziałał i jednocześnie nie wysadził bezpieczników. Komu się nie udało połapać w obiegu elektrycznym, siadał z ndst. oraz brakiem nadziei na lepsze jutro. Profesor miał wstręt do pomalowanych paznokci u dziewcząt oraz opierścienionych palców. Nie raz, nie dwa siedzące w pierwszej ławce obrywały po łapach za nadmiar dekoracji na tychże kończynach. Fizyki bałam się jak ognia, ale też na przesyt ambicji naukowych w tej dziedzinie nie cierpiałam. Nic więc dziwnego, że pracownia fizyczna nie dostarcza mi sympatycznych konotacji. Dziś jednak udałam się tam w celu lekcji polskiego. Jak mówić o Konopnickiej, kiedy ze ścian straszą wzory, plakaty i twarze z fizyką ściśle związane. Już sama Konopnicka ze swoim „Wolnym najmitą” twarz wykrzywia, a tu jeszcze ten anturaż. Ło Matko Bosko! I byłabym w depresję prawie popadła, gdyby nie okna w sali, na których mróz wymalował cuda, liście i abstrakcje tak urokliwe, że nie zważając na Konopnicką, aparat wyjęłam i dokumentację uczyniłam. Na szczęście humaniści ze zrozumieniem potraktowali moje odchylenie i niektórzy komórki z aparatami powyciągali, aby w ślady swej polonistki pójść albo, co zrozumiałe, żeby oddalić czas spotkania z poezją utylitarną ;).

Jutro też się chyba zamienię na sale :).

Byłam dziś na otwarciu wystawy zdjęć z Kambodży. Dobrze mi zrobił widok słonecznych pejzaży w środku zimy. Nawet na dworze jakoś cieplej mi było. A może po prostu pogoda się zmienia?

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *