Życie toczy się dalej

65

A życie toczy się dalej. I to w takim tempie, za którym nie nadążam. Teraz znalazłam chwilę wytchnienia i od razu słyszę głosy (!) mówiące mi: myj naczynia, sprawdzaj prace, pisz wywiad, ugotuj obiad na jutro, bo ….jutro….Bo jutro znowu od rana do wieczora – Niemcy. Wczoraj mieliśmy seminarium w Krzyżowej, potem zwiedzanie KL Gross- Rosen (oj, dołujące przeżycie) i tu ze wstydem muszę się przyznać, że byłam tam pierwszy raz.  Wróciliśmy po osiemnastej i w pół godziny miałam zmienić image z turystycznego na wieczorowy, czyli być w bankietowym wydaniu na uroczystej kolacji. A ta, ku memu utrapieniu, skończyła się dopiero przed północą. Dziś więc wymięta na duszy i ciele ponownie dałam sie wciągnąć w wir wydarzeń, czyli tym razem w detektywistyczno-dziennikarskie podchody. Jutro wyprawa do Wrocławia, co oznacza kolejny dzień w plecy. Ostatni raz – przyrzekam sama sobie – wzięłam na siebie odpowiedzialność zacieśniania więzi miedzy narodami :). I tak nie czuję dyplomatycznego powołania. A nocne rozmowy w języku Goethego i Schillera nie wpływają na mnie stymulująco.

Tak, jak się można było spodziewać, z rodaków już opadają wzniosłe, szlachetne emocje i zaczyna się piekiełko, czyli hańba domowa. Czy prezydenta można pochować na Wawelu? – dyskutują ludzie. Sytuacja jest co najmniej żenująca, żeby nie powiedzieć – kompromitująca. Tak, jak wcześniej pisałam, nie miałam sympatii politycznych w stosunku do prezydenta, nie raz irytował mnie swoją zaściankowością i uporem, ale majestat władzy, a na dodatek śmierci powinien, moim zdaniem, uciąć wszystkie dyskusje, które czynią nas tak małostkowymi. Mamy to chyba w narodowych genach.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *