Obsesja i jej skutki

10 kopia

Dzień bez fotografowania, to dzień stracony – mogłabym podsumować moją obsesję. Kiedy idę do przydomowego malinowego chruśniaka, biorę ze sobą kubek na owoce i aparat. Wracam z ledwie zapełnionym dnem i pełną kartą pamięci. Wczoraj pastwiłam się nad zielonym żukiem siedzącym na nawłoci (ciekawe kontrasty), a dziś zrobiłam sesję pszczole, którą pająk pochwycił w swe lepkie sieci. Pszczoła się już nie ruszała, nie żądliła, więc mogłam się jej napatrzeć do woli. Przy okazji utrwaliłam pasjonującą walkę dwóch pająków. Chyba o terytorium walczyły? (obserwacja przyrody zaczyna mnie naprawdę wciągać :))

Po południu niesyta wrażeń wyruszyłam na nadrzeczną łąkę, by w makro się wprawiać, a tam owadów multum. Szczególnie koników polnych. Nie wiedziałam, w którą stronę obiektyw kierować :). Niestety, chyba wybrałam za wczesną porę, bo światło miałam zbyt intensywne a owady za dużym wigorem się wykazywały. Nie nadążałam za nimi. I po tym doświadczeniu mogę stwierdzić, że lepiej bym zrobiła ograniczając się z niedzielnym fotografowaniem tylko do mego ogrodu.

A jeszcze lepiej by było, gdybym dziś energię życiową inaczej spożytkowała i zamiast jednego artykułu do Echa napisała dwa. A  już zupełnie byłoby optymalnie, gdybym sprawdziła testy nie tylko z modernizmu, ale i z oświecenia :). Tylko czy naprawdę wtedy lepiej bym się poczuła? 😉

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii i oznaczony tagami , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *