Festiwal Teatrów Wędrownych (zwanych przeze mnie ulicznymi) uważam za zaliczony. Pięć przedstawień, które wczoraj mogłam i chciałam obejrzeć dało mi wiele frajdy i pozwoliło na chwilę oderwać się od brukowej literatury (wydania kieszonkowe) nabywanej w Biedronce. Niestety, te kilka godzin spędzonych w pozycji stojącej na jeleniogórskim rynku nie pozwoliły odpocząć znękanemu kręgosłupowi zagrożonemu przez wypadający dysk (na szczęście nie twardy) – efekt podeszłego wieku i intensywnych ćwiczeń spowodowanych remontem. Ale ostatnio sympatyczny pan doktor powiedział mi, żebym się zanadto nie przejmowała, bo organizm człowieka różni się znacząco od telewizora. Ten ostatni nie potrafi się sam naprawić 🙂
Junior Starszy znów szukał mieszkania. I znalazł. Efekt to opłacanie dwóch czynszów – starego i nowego- przez dwa miesiące równolegle. Oczywiście opłacają rodzice, co im się zdecydowanie nie opłaca. W tej sytuacji powinnam się nauczyć drukować pieniądze. Albo zacząć zbierać do kapelusza. Może dołączę do jednej z teatralnych trup i będę z siebie robić durnia. Za pieniądze tym razem.