Zgodnie z nową świecką tradycją u Juniora Młodszego były wczoraj w szkole mikołajki. Dwa tygodnie wcześniej gimnazjaliści losowali w klasie, kto komu kupuje prezent. Rano Młody wyjątkowo niecierpliwie czekał na wyjazd do szkoły, bo obietnica niespodzianki była mocno intrygująca a tym samym motywowała do rychłego opuszczenia domu. Sam do szkoły wiózł dość atrakcyjny prezent dla kolegi okraszony słodkościami. A z czym wrócił? Z zawiniętymi w papierek czterema pięciozłotówkami. Jego darczyńca, jak stwierdził, nie miał czasu na szukanie prezentu.
Takie czasy. Im jestem starsza, tym gorzej ten świat wygląda. I to chyba nie tylko z mojego powodu :).