Nauka o społeczeństwie

Nie wiem, czy oglądanie meczów wejdzie mi w nałóg, czy nie, ale raczej zmierza ku pierwszej opcji. Myślę, że i tak długo jeszcze nie pojmę, na czym polega spalony i czy jak piłkarz przewraca się, to zawsze jest faul. Nieważne. Mecze oglądam jako zjawisko socjologiczne. Boisko i trybuny po równo. A jak na boisku pasywnie jest, to trybuny baczniej lustruję :).
Dziś wymagało to niemałego poświęcenia, by te oględziny robić, bo zimno i mokro, ale czego nie robi się dla nauki…o społeczeństwie.
No i dziś moja teoria o chamstwie na stadionie został podważona. Empirycznie dowiedziono mi, że można się bawić na trybunach, a żulia nie zawsze ma siłę rażenia czy przewodzenia.
Kibice dziś naprawdę wiedzieli, po co przyszli. Przygotowali transparenty, stadionowy repertuar dopingujący i darli gardła, omijając na ogół drażliwą leksykę. No…może kilka razy coś tam im się wymknęło, ale prezes klubu zdalnie studził zapędy do tego oratorstwa.
Było naprawdę fajnie. Tym bardziej, że nasi pokonali nienaszych 6:1 i uwagę swoją grą przykuwali. To nic, że czasem przewracali się o siebie samych, ale że murawa mokra, śliska, więc im wybaczam :). Ostatni mecz na starym stadionie przywrócił mi wiarę w sens piłki kopanej i jej oprawy. Brawo wy!
P.S Jakość zdjęć marna, bo…marna 😉

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *