Dzielić lękiem jak chlebem

Co jest najgorsze w śmierci poza samym umieraniem? To, że życie toczy się dalej. To tak, jak ktoś wysiada z pociągu pełnego pasażerów na maleńkiej stacji, a pociąg jedzie dalej. I ci, co nie wysiedli wciąż toczą rozmowy, czytają gazety, przeglądają smartfony, podglądają krajobraz. Przed nimi jeszcze inne stacje. Na którejś z nich może ktoś jeszcze zakończy podróż. Niektórzy kupili bilet droższy i pojadą dłużej, inni tańszy, jedni jadą wygodnie w pierwszej klasie, inni w tej deczko gorszej…Jedni siedzą, inni stoją ze zdrętwiałymi nogami, ale jadą. I już nie pamiętają tego, co przed chwilą opuścił pociąg. Może nawet w ogóle nie zwrócili na niego uwagi. Cieszą się, że nic nie psuje podróży, żadna awaria czy strajk kolejarzy.

I właśnie to mnie przeraża najbardziej, że kiedy odejdę, to nic się nie zdarzy. Kina nadal będą grały komedie, politycy też, nikt nie odwoła żadnego meczu, słońce nie zgaśnie, wody nie wyschną.
Może dlatego stworzyliśmy sobie mit apokalipsy, bo taką spektakularną śmierć, gremialną i zupełnie ostateczną jesteśmy w stanie zaakceptować. Ale taką samotną, prozaiczną? Nie.

Kto z nas nie ma traumy z dzieciństwa, kiedy rodzic przychodził po nas do koleżanki/ kolegi i zabierał nas do domu w najmniej nieoczekiwanym momencie, w apogeum zabawy. Inni bawili się w najlepsze, a my szliśmy ze zwieszoną głową i laliśmy łzy żalu, że to takie niesprawiedliwe. I przy okazji nienawidziliśmy rodzica, a jeszcze bardziej tych naszych bawiących się teraz kolegów.

Wiem, nic bardziej banalnego nie mogłam napisać. Mądrzejsi i zdolniejsi zrobili to przede mną. I zrobili lepiej. Ale… ale musiałam to napisać, bo jak się dzieli z ludźmi lękiem jak chlebem, to mniej zostaje go dla nas 😉

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *