Sitka do laktozy

Stoję w kolejce do kasy za znajomą, która wykłada na taśmę zakupy. Mam takie zboczenie (jedno z wielu), że lubię przyglądać się cudzym zakupom spożywczym i snuć teorie, jak to jedzonko zostanie podane. No i tak sobie patrzę na tę taśmę przy kasie i wzrok mój przykuwa mleko. Niby zwykłe mleko w kartonie, takie jakby tradycyjne (ach, gdzież te czasy, gdy mleko było w szklanych butelkach z aluminiowym kapslem albo to lane prosto do bańki). Na kartonie napisane: Mleko Wydojone bez laktozy. I wtedy moja wyobraźnia zaczyna mi podsuwać obrazy, jak to mleko jest dojone, że bez laktozy. Przez sitko do laktozy czy jak? Leci sobie takie mleko prosto z krowich wymion i zanim wpadnie do wiadra, na sicie osiada laktoza. Sama trucizna, którą potem w laboratoriach przerabia się na broń chemiczną. Podobnie z mąką. Zanim piekarnia upiecze chleb bez glutenu, na sicie glutenowym osiada całe zło. I pewnie są takie sita do glukozy i fruktozy, sita do tłuszczu, alkoholu, a może nawet sita do kalorii. Chciałabym mieć szczególnie to ostatnie na stanie. Filtrowałabym sobie nim nawet wodę lub powietrze, bo od nich też tyję ????
Ogólnie fajna sprawa z takimi sitkami by była. Sitka do wszystkiego. Kupiłabym sobie sitka do mrozu i upału, sitka do komarów i sitka do poniedziałków. A jakbym tak mogła sobie kupić sitko do toksycznych ludzi…Ehhh….Tak się zamyśliłam, że zapomniałabym wyłożyć na taśmę swój chleb z glutenem, kiełbasę z tłuszczem, sok z syropem glukozowo-fruktozowowym, czekoladki nadziewane kaloriami i piwo z alkoholem ????. Może wyszłoby mi to na zdrowie, ale czy na pewno na szczęście?

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *