Gdy gniecie sumienie :)

Z całych tych świąt najbardziej podoba mi się czas po świętach. Normalni ludzie idą do pracy, a my, nauczyciele – przedmiot jednocześnie i drwiny i irytacji całego społeczeństwa – od rana podjadamy resztki ciast, pijemy kompot z suszu, o ile nie zdążył sfermentować, choć sfermentowany też ma swoje walory  i podskubujemy kawałki czekolady, co to pod choinką zalazły nasze dzieci. 
Tak, to najlepsza pora, bo nie gniecie mnie presja mycia okien, lepienia uszek, ubierania choinki. To już za mną. Teraz gniotą mnie jedynie spodnie w pasie, ewentualnie lekko wzdęło się sumienie, że znowu pofolgowałam żołądkowi. Ale to nic, bo przecież zbliża się Nowy Rok i będzie okazja do kolejnych postanowień. Jak co roku postanowię sobie: schudnąć, przebiec 1000 km, zadbać o zdrowie, nie przeklinać, nie odkładać niczego na potem…no może poza pieniędzmi, nie kupować bez sensu kolejnej sukienki, zaleźć czas na to, na co nigdy nie mam…..być asertywną, rozsądną, opanowaną…
Tak, czas między świętami a Nowym Rokiem dany mi jest na kreatywność. Pomysłów na nową siebie mi nie brakuje. Tylko w ogólnym rozliczeniu okazuje się, że rok na tę realizację to za mało. Gdyby tak rok trwał pięć lat? W moim wieku to całkiem kusząca perspektywa.
Ale póki co idę sprawdzić, czy ten makowiec nadaje się jeszcze do spożycia. Nowy Rok dopiero w poniedziałek.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *