Niedawno, omawiając literaturę wojny i okupacji, wiersze Baczyńskiego, prozę Borowskiego, usłyszałam pytanie z ust ucznia: Jak to, to oni podczas wojny się żenili? A no tak, żenili się, płodzili dzieci, handlowali, jeździli nad wodę, urządzali imprezy, bo człowiek to istota zdolna do adaptacji w każdych warunkach, więc nawet podczas wojny ludzie chcieli żyć prawie normalnie – odpowiedziałam.
Tak, człowiek przyzwyczaja się do wszystkiego, uzmysłowiłam to sobie wczoraj, jadąc na zakupy, gdzie przy kasie wydałam prawie dwa razy więcej niż jeszcze kilka miesięcy temu za ten sam koszyk produktów i kiedy przejeżdżałam obok stacji benzynowej, gdzie wyświetlana kwota za litr paliwa już nie zrobiła na mnie wrażenia, a jeszcze miesiąc temu przerażała.
Człowiek przyzwyczaja się szybko i do dobrego i do złego. Po dwóch latach przyzwyczailiśmy się do pandemii na tyle mocno, że mentalnie wymazaliśmy ją z listy zjawisk, które budzą lęk. Mało kogo interesują statystyki covidowe, choć wciąż umierają ludzie i tych śmierci jest więcej, niż gdy w panice zamykano lasy, ludzi w domach, szkoły…
Po kilku miesiącach przywykliśmy do pushbacków na granicy z Białorusią, nie robią na nas wrażenia kolejne znalezione zwłoki imigrantów, potopione na bagnach, nadgryzione przez zwierzęta ciała.
Po miesiącu przywykliśmy do wojny u sąsiadów i lecące na ukraińskie miasta bomby ucichły w mediach i w naszej świadomości, nasze oczy znieczuliły się na obrazy gruzów i ciał zabitych.
Po kilku latach udało nam się znieczulić na afery na szczytach władzy, głupie pomysły rządzących, indolencję, cynizm, chamstwo kolejnych ministrów powoływanych na tak długo, na ile dadzą się prowadzić na smyczy mocniejszych od siebie.
Uśpiliśmy nasze zmysły na brutalność, głupotę, agresję na ulicy i w mediach. Nie przeszkadza nam, że karmi się nas papką dla idiotów, że serwuje medialny fast food. Przymykamy oczy na foliarzy, zwolenników teorii spiskowych, a łykamy brednie jasnowidzów.
Tak, człowiek to zwierzę, które adaptuje się do rozmaitych warunków. Tylko nie wiem, czy to dobrze, czy źle dla naszego gatunku?