Po zimie…

W całym tym chaosie i wariactwie świata jedno jest niezmienne: po zimie przychodzi wiosna. Nic tak nie cieszy oczu po burym przedwiośniu, jak zielone pola i kwiaty na drzewach. Może to banalnie brzmi, ale wystarczy przejść poza miasto, by doświadczyć tego niemal mistycznego uczucia, które utwierdza w pewności, że wszystko biegnie jak należy, a świat nie wyszedł z formy. Jeszcze. I dobrze by było, gdyby tak, jak w naturze, układało się w życiu: po zimie wiosna, po burzy słońce.

I kiedy nastaje wiosna kolejnego roku, choć o ten cały rok jestem starsza, to czuję, jak odnawia się moja energia i na nowo się zakochuję. Zakochuję się w życiu. Znowu odkrywam, że „życie cudem jest” – jak mówi tekst piosenki. I kiedy cztery lata temu…dokładnie cztery lata temu, leżałam w szpitalu, czekając na operację, zastanawiałam się, czy ja z tego wyjdę, czy obudzę się, czy będę ruszać nogami, czy będę pamiętać kim jestem. Nie wierzyłam, że będę jeszcze tyle razy oglądać kwitnące wiosną drzewa. Tak samo jak nie przypuszczałam wtedy, że będę na ślubie własnego syna, że będę z niecierpliwością czekać na narodziny wnuczki… Jak się okazuje, życie zaskakuje. Czasem zaskakuje in plus. Więc trzeba wierzyć, że będzie dobrze.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *