Na kulig!!!

fot. Mąż

fot. Mąż

A mogło być tak pięknie, leniwie, bezstresowo…bo przecież nastał weekend. Niby. A gdzież tam – jeszcze jutro 6 godzin kursu. Głowa puchnie mi od wiedzy. Tej potrzebnej i mniej. Marzy mi się kulig. Taki jak z „Potopu”. Duże, wygodne sanie, co najmniej para koni, pochodnie, kożuchy, muzyka…Kmicic ;). Tak się rozmarzyłam, bo jutro, gdy czmychnę wcześniej z kursu (cicho sza), pojadę na kulig, ale raczej jako fotograf, a nie Oleńka Billewiczówna, niestety.

Artykuł do Echa jakoś się powoli piszę, nie mogę powiedzieć, że bez mojego udziału. Kolejne matury próbne się sprawdzają (pomagam im w tym) – w sumie mogłabym być z siebie zadowolona. Tym bardziej, że moja podopieczna dostała się do okręgu olimpiady polonistycznej. Czuję, że znów kiełkują mi skrzydełka.

Szkoda tylko, że dawno nie miałam okazji widzieć słońca i niebieskiego nieba. Jeszcze kilka takich mrocznych dni i nie ręczę za siebie. Dopadnie mnie znów zimowa słabocha, jak Białoszewskiego (z tą różnicą, że on słabochę czuł na wiosnę – dziwny jakiś).

Wczoraj Mąż załapał się na podium klubowe i ma (nie wiem, które już z kolei) zdjęcie tygodnia. Mógłby sobie odpuścić i dać po znajomości szansę żonie :). Faktem jest, że zdjęcie mu się udało. Uchwycił w biegu naszego Jokera vel Baciara. Super fotka. Super Joker.

Nie wiem, jak to się dzieje, ale moje zdjęcie z zimowym pejzażem wciąż wisi w galerii najwyżej ocenianych DFV. Już ponad tydzień! 🙂

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *