Co uosabiają czarownice w „Makbecie”? – pytam dziś w ramach powtórki moich maturzystów. I czego sie dowiaduję? Trzech zaborców! Przyznam, że takiej odpowiedzi się nie spodziewałam, choć już z niejednym kuriozum miałam do czynienia.
I tak znów opadły mi ręce i morale. Po jakiego czorta produkuję się przez trzy lata za biurkiem, język strzepię, monodram odgrywam? Myślę, że praca pani Aurelii, sprzątaczki z pierwszego pietra, przynosi więcej pożytku niż ma gadanina na lekcjach. Dlatego na jutro zrobiłam sobie wolne w ramach opieki nad małoletnim dzieckiem i nikogo na manowce (nie)wiedzy sprowadzać nie będę.
A Młodego jutro wyprawię na zieloną szkołę, więc jest szansa, że przez 10 kolejnych dni i nocy w jego wychowywaniu wyręczać mnie będzie jego pani od polskiego. Może jej to lepiej wyjdzie?