Szachulce były

 

No i znaleźliśmy te szachulce. Nawet nie tak daleko, bo w Rzeszówku czy Kondradowie. Parę w nieco odleglejszej okolicy – w Dobkowie. Gdyby nie nasz przewodnik, pewnie nie wyłuskalibyśmy tych cudów architektury spośród innych budowli wiejskich. Grunt to fachowa wiedza i dobre oko. Przydałoby się też deko dyplomacji, bo rozmowy z właścicielami budynków nie zawsze kończyły się zgodą na fotografowanie. Wyjątkowo często odchodziliśmy z opuszczonymi obiektywami, obsobaczeni przez nastroszonych, nieznających się na sztuce fotografii, mieszkańców. Ale dla sprawiedliwości muszę dodać, że byli też życzliwi i sympatyczni rodacy, którzy nie tylko nas nie przegnali, ale i nawiązali całkiem rzeczowy dialog. Skutkiem tego były i zdjęcia i wiedza o historii domów. Nie ustrzegliśmy się też przed owadami, które były mało gościnne i atakowały gdzie popadnie, szczególnie autorkę tych słów,  czyniąc wizyty w wiejskiej przestrzeni krótszymi niż mogłyby w miarę potrzeby trwać. W związku z powyższym, jedyne co mi zostało z wczorajszego pleneru, to bąble na nodze. Bo zdjęcia w większości zapełniły mi kosz. I nic w tym nadzwyczajnego ;). Nawet dobkowskie plenery malowane zachodzącym słońcem i upstrzone baranimi chmurkami rozczarowały po wgraniu do komputera. Ale to nic – jutro pójdę na ogrodowe robaczki. One są niezawodne w modelingu 😉

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *