Uszka, pierogi i inne koszmary rodzinne

Junior Młodszy wrócił w ubiegłym tygodniu ze szkoły i oznajmił swej babci (a mojej mamie), że zgłosił się, a właściwie ją do zrobienia uszek na klasową wigilię. Babcia o mało zawału nie dostała, pot wystąpił jej obficie na czoło, dech zaparło, bo tych uszek według obliczeń Juniora miało być 150 i trochę. Nie minęło kilka minut a zobaczyłam, że mama, bliska apopleksji, cudem się opanowała i strategicznie oraz logistycznie zaczęła podchodzić do problemu. Ustaliła, kiedy i jak zacznie prace nad produkowaniem hurtowej ilości żarła dla wygłodniałych gimnazjalnych paszczy. Podziw we mnie tym wzbudziła, ponieważ ja po prostu poszłabym do Lidla i kupiła jakieś niemieckie czy włoskie substytuty uszek, czym sprawę bym zakończyła (bom ja z tych, dla których kuchnia nie stanowi sensu istnienia).

Dziś Junior wrócił ze szkoły i mówi: Babciu, już nie musisz robić tych uszek! Wtedy usłyszałam, jak kamień z serca mej mamy wręcz gruchnął o płytki podłogowe, a twarz jej się rozpromieniła. Na chwilę niestety, bo Junior dokończył: Teraz robisz pierogi! 😉

 Na prośbę mych koleżanek publikuje poniżej zdjęcia z konkursu Chełmy w obiektywie

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

1 odpowiedź na Uszka, pierogi i inne koszmary rodzinne

  1. why_za pisze:

    Ładne, naprawdę ładne, zwłaszcza te śnieżne 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *