Komu przeszkadzają dobre wiadomości?

Złotoryjska firma postanowiła pomagać w zaopatrywaniu lodówki społecznej – czytam na lokalnej stronie internetowej. Wiem, czym jest lodówka społeczna i komu w założeniu ma służyć, dlatego cieszy mnie fakt, że pomoc w jej zaopatrywaniu będzie systemowa, systematyczna i uporządkowana. Ale to moje zdanie, coś w rodzaju votum separatum, bo internauci mają odmienne. „Po co się afiszować z pomocą?” – padają komentarze. „Można to robić bez angażowania mediów” – czytam pod artykułem. I burzy to mój spokój, choć od tygodni łykam ashwagandhę 😉

Zdaję sobie sprawę, że w wielu domach uczeni jesteśmy skromności i pokory, a biblijne słowa „Niech nie wie lewa ręka, co czyni prawa ręka” – wtłacza się do wielu katolickich głów od maleńkiego. Z drugiej jednak strony mówi się, że słowa uczą, ale przykłady pociągają. Dlatego też moim zdaniem o takich słusznych i godnych pochwały inicjatywach trzeba mówić, należy je nagłaśniać i przy okazji uszanować pomysłodawców. Może znajdą się naśladowcy zainspirowani i ośmieleni takim szlachetnym gestem, a to samo w sobie będzie wartością dodaną wspomnianej akcji. I może zadziała to jak efekt motyla w zmienianiu świata i ludzi? Ok, wiem – przesadziłam z optymizmem 😉

Nie pierwszy raz spotykam się z próbą uciszenia tych, którzy mówią o swoim społecznym, charytatywnym oddaniu. Miałam do czynienia z tym, gdy działałam w Szlachetnej Paczcie, gdy współorganizowałam miejskie akcje zbiórek funduszy na leczenie dzieci, gdy wspierałam WOŚP. Zawsze pojawiali się tacy, którzy kwestionowali bezinteresowność naszego zaangażowania, interpretowali je jako próbę tak zwanego lansu, budowania sobie fejmu.

Nie wiem, z czego to wynika, czy z braku zaufania do człowieka, do jego intencji, z zazdrości, czy z ogólnego zgorzknienia a może z faktu, że takie informacje burzą przyjęty za pewnik obraz świata?

Może właśnie o to ostatnie chodzi?

Nie ukrywam, że mnie samej informacje o zbrodniach, wypadkach, aferach na różnych szczeblach władzy, nieobyczajnych gestach i słowach wchodzą bardziej w krwioobieg niż newsy o zwycięstwach olimpijczyków, sukcesach naukowców lub pisarzy. Nie tylko mnie, wystarczy prześledzić reakcje czytelników na jedne i drugie tematy.

Sensacje osnute na ludzkich dramatach tworzą nam swoisty portret człowieka w świecie współczesnym. Nic dziwnego, że mówimy, jakie te czasy zdziczałe, a człowiek zwyrodniały. Kiedyś tak nie było – puentujemy. Ale kiedy tylko w tym całym mroku pojawia się promyk nadziei, że nie wszystko się popsuło, że jeszcze jest życzliwość, chęć dzielenia się, odrobina empatii – sami psujemy ten efekt, wypierając te wartości, deprecjonując tych, co za nimi stoją.

Bo trudno człowiekowi uwierzyć w człowieka. Szczególnie kiedy to inny człowiek niż on sam.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *