Jutro poniedziałek

Jutro poniedziałek, ostatni tydzień przed świętami, ostatni tydzień jesieni. W tym czasie wolę być w pracy niż w domu. Przede wszystkim dlatego, że kiedy jestem w pracy, jest jeszcze jasno, a tam i z powrotem jadę w szarówce poranka lub zmierzchu. Po drugie w pracy nie czuję wewnętrznego imperatywu, by myć okna, ścierać kurze i lepić pierogi. W pracy wykonuję co prawda mniej pożyteczne i efektywne czynności, ale zdecydowanie nie angażują one moich mięśni, poza łydkami, gdy chodzę po schodach wte i wewte i żuchwą, kiedy mówię. Ale w pracy przynajmniej mówię za pieniądze i czasem ktoś słucha, bo w domu Mąż raczej nie sprawia takiego wrażenia.


W pracy nie czuję się odszczepieńcem, który jest w niedoczasie w stosunku do świat, bo takich jak ja jest cała gromada. Wszyscy czekamy na ten wolny dzień przed wigilią, by doszusować do reszty, bardziej zorganizowanych, zapobiegliwych i perfekcyjnych pań domu. Niektórym to nawet się uda 😉

Jest jeszcze jeden powód, dlaczego lubię ostatni tydzień przed świętami w pracy – otóż to ten czas, kiedy nikomu już nic się nie chce i wszyscy wiedzą, że to normalne.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *