Siedzę sobie wieczorem, raczej późnym, sprawdzam ostatnie w tym półroczu prace, zdążyć muszę przed piątkiem, bo daedline, a w tle gra telewizor. Samopas pozostawiony po „Faktach”. Dociera do mnie dźwięk, bo obraz ignoruję z racji wpatrywania się w wypracowania.
Jednak w pewnym momencie płynące do mych uszu zdania zaczynają konkurować z tymi leżącymi w uczniowskich rozprawkach. Przerywam pracę, bo słyszę, jak jakaś para ze Słubic opowiada o swoim życiu erotycznym, domniemywam nieudanym, bo małżonkowie oczekują pomocy ze strony ekspertów, którzy naprawią szwankujące relacje. Kobieta skarży się widzom, że musiała znaleźć sobie kochanka, bo mąż ma problemy ze wzwodem i jej nie zadowalał erotycznie. Rzuciła nudnego w sypialni partnera i z dziećmi zamieszkała u kochanka, ale ten szybko potraktował ją podobnie jak ona niegdyś męża i teraz wróciła do ślubnego, bo nie miała się gdzie podziać z potomstwem. Przed widzami pojawia się też mąż, który dopowiada inne pikantne szczegóły małżeńskiego dramatu, do którego doprowadziła jego sypialniana nieporadność. Kamera nie tylko zainteresowana jest alkową, zagląda też do dziecięcego pokoju, by pokazać kilkuletnich synów pary i zapytać, jak oceniają relacje między mamą i tatą. Dzieci dopytują: po zdradzie?
Potem kobieta opowiada Polakom o tym, że chciałaby, żeby ją mąż wytargał za włosy, bo ona to lubi i w ogóle lubi na ostro… Nie wiem, gdzie są wtedy dzieci. Może na placu zabaw i nie słyszą tych fantazji, ale na pewno dotrze to do tych chłopców, kiedy koledzy obejrzą program.
Gdy myślę sobie, że gorszej chały nie oglądałam dawno, że szorujemy po dnie, okazuje się, że coś puka od spodu, bo pojawiają się ekspertki od małżeńskich problemów: jedna znana z programu o modelkach, druga z gimnastykowania się. Przeglądają lodówkę rodziny, każą małżeństwu przymierzać ubrania ze ślubu, pytają o wagę i …już wiedzą, w czym leży problem – małżonkowie są za grubi, muszą ćwiczyć i koniecznie przejść na dietę, którą sprzedaje pani od gimnastyki.
Nie oglądam dalej, próbuję otrząsnąć się z konsternacji, wyjść z osłupienia i wrócić do rzeczywistości, czyli do rozprawek na temat wolnej woli, częściowo i tak pewnie stworzonych przez sztuczną inteligencję.
Zresztą – nie dramatyzujmy – po co komu ta naturalna, skoro i tak świat zmierza ku intelektualnej degrengoladzie, skoro ekspertami i autorytetami stają się celebryci, skoro można pół Polski zaprosić do swojej sypialni i upokorzyć najbliższych za chwilę popularności.
O tempora….
P.S. Obrazek zupełnie bez sensu, ale co teraz ma sens?