Majowy wehikuł czasu

Kończy się kolejny bardzo długi weekend, kiedy to kumulacja majowych świąt pozwala na prawie wakacyjny relaks. Kiedy byłam dzieckiem a potem nastolatką, trzeci maja nie był świętem, nie było wolnego od szkoły czy pracy. W maju jedynie pierwszy dzień tego miesiąca był uroczyście obchodzony jako Święto Pracy, ale wolnego nie było, bo trzeba było radośnie maszerować w pochodzie pierwszomajowym, niezależnie od woli, pogody a nawet radioaktywności, jak w pamiętnym 1986 r.

Czytaj dalej
Zaszufladkowano do kategorii Bez kategorii | Dodaj komentarz

Przy okazji zupy

To było osiem lat temu, kiedy w jednej z fajniejszych lokalnych restauracji slow food zamówiłam zupę krem z pokrzyw. Wcześniej nie przypuszczałam, że ten popularny chwast, który kojarzy się ze swędzącymi bąblami na skórze po bliskim z nim kontakcie, może być tak wykwintnie spożytkowany. Zafascynowana tym smakiem od ośmiu lat co roku w sezonie przyrządzam zupę z pokrzyw i zachwycam się nie tylko jej wykwintnością, ale też soczystozieloną barwą. W tym roku ledwie zdążyłam z tym gotowaniem, bo pokrzywy niespodziewanie szybko wyrosły i już się zabierają do kwitnienia, co oczywiście nie jest korzystne dla walorów smakowych 😉.

Czytaj dalej
Zaszufladkowano do kategorii Bez kategorii | Dodaj komentarz

Taki sobie wiatr takich sobie przemian

I znowu media na tapet wzięły szkolną polonistykę, a to za sprawą ruchów ministerstwa, które – zgodnie z obietnicą – rozpoczyna przygotowania do kuracji odchudzającej podstawy programowe. Duże były nasze, polonistyczne, nauczycielskie oczekiwania i nadzieje, że wreszcie jakiś głos rozsądku przebije się przez żelbeton mocno ugruntowany wcześniejszymi decyzjami i przewietrzy się lista lektur, dostosuje do gustów młodych czytelników, do zmieniającej się rzeczywistości.

Czytaj dalej
Zaszufladkowano do kategorii Bez kategorii | Dodaj komentarz

Uczta dla oczu

Początek kwietnia to uczta dla oczu. W ogrodzie czereśnie wyglądają, jakby przysypał je śnieg. Poeta napisałby, że toną w kwiatów powodzi 🙂. Wiśnie, pewnie im pozazdrościły, bo ścigają się w strojeniu w biel, mniej obfitą, oszczędnie i subtelnie. W tym wyścigu zupełnie zwariował lilak, zwany potocznie bzem, bo o miesiąc przyspieszył kwitnienie. Brzoskwinie, jak na egzotykę przystało, wolą róż. Rajska jabłoń wybiera bordowy. W fiolet ubrały się miodunki. Żółcą się mniszki i jaskry. Czerwienią tulipany

Oskar za scenografię dla tego, co to zmajstrował 🙂

Zaszufladkowano do kategorii Bez kategorii | Dodaj komentarz

I tak się rozłoży

Za kilka dni kwiecień. Dzieciaki, szczególnie z podstawówek, już zacierają ręce, bo już nie będą dręczone pracami domowymi. Za moment z lekcji religii będą wypisywać się kolejni uczniowie, gdyż ocena z tego przedmiotu nie wpłynie na podwyższenie średniej na świadectwie. Nauczyciele, nie czekając na kwiecień, wychodzą z messengerowych lub whatsappowych grup, na których kontaktowali się z uczniami, żeby nie zostać oskarżonymi o spoufalanie się z podopiecznymi. Trwa dyskusja (zasadniczo nie wiem, z kim, bo na pewno nie z nauczycielami), czy „W pustyni i w puszczy” wykreślić z listy lektur w podstawówce, a „Legendę o św. Aleksym” z liceum, czy usunąć parę opowiadań i nowelek, a co przenieść z podstawy na rozszerzenie.

Czytaj dalej
Zaszufladkowano do kategorii Bez kategorii | Dodaj komentarz

Wybory, wybory

Od kilku dni, co rano wychodząc za próg, napotykam wciąż powiększający się komitet powitalny zgrupowany naprzeciw mojego domu. Fizjonomie, bywa, że zmultiplikowane (prawie jak Warhola), wodzą za mną wzrokiem z błyskiem w oku i zdają się mówić: tylko ja! wybierz mnie! jestem naj! Twarze te nie opuszczają mnie ani w drodze do pracy, ani do sklepu, towarzyszą mi podczas spacerów. Obsesja? Nie! Po prostu zbliżają się wybory.

Dlatego też na tę okoliczność postanowiłam napisać to, co poniżej. Jako że mało kto nie kandyduje w nadchodących wyborach, jest statystycznie duża szansa, że obrazi się na mnie 3/4 moich czytelników. Chyba że mają dystans i poczucie humoru 😉

Czytaj dalej
Zaszufladkowano do kategorii Bez kategorii | Dodaj komentarz

Wolny weekend (kartka z pamiętnika)

🕑 Piątek, godzina 13.20

Koniec pracy. Pierwszy od dawna wolny weekend. Żadnych rozprawek, sprawdzianów, kartkówek – wreszcie wyszłam na prostą. Kolejne papiery przyniosę dopiero za tydzień. „Echo” poskładane, do następnego numeru jeszcze miesiąc, więc luzik.

Czytaj dalej
Zaszufladkowano do kategorii Bez kategorii | Dodaj komentarz

Cogito, ergo sum

Siedzę przed białą kartką na monitorze swojego komputera i zastanawiam się, jakimi słowami ją zapełnić, by w rubryce na drugiej stronie Echa pojawił się tradycyjny wstępniak. Nie mam pojęcia, co jeszcze mogłabym napisać. Nie mam już złudzeń, wiem, że słowami świata nie naprawię, choćby były nie wiem jak mądre, dosadne i celne. Mogę dostarczyć jedynie odrobinę rozrywki, ale wiem, że wtedy słów nie może być za dużo, ale też nie za mało. Tak w sam raz, by nikogo nie zanudzić, ale jednocześnie nie zlekceważyć.

Czytaj dalej
Zaszufladkowano do kategorii Bez kategorii | Dodaj komentarz

Jak znajdę czas…

Matko Bosko, jęczę w duchu o poranku: znowu piątek, przecież dopiero wczoraj był tamten piątek, a za chwilę przyjdzie, przybiegnie ten kolejny. Jak to się stało, że nie zauważam dni pomiędzy piątkami. Jeszcze niedawno czułam to samo, czyli kurczliwość czasu, w weekendy. Teraz sfilcowały mi się dni robocze. Nie wyrabiam z czasem, zaczyna mi brakować godzin. Wszechświat się rozszerza, goni w nieznane, Ziemia się kręci z prędkością 100 tys. km/h, a ja spowalniam. Tak chyba wygląda starość. Kiedy byłam młoda i miałam małe dzieci, potrafiłam w sobotę wysprzątać całe mieszkanie, dopilnować synów i jeszcze upiec ciasto. A co drugi tydzień jechać na uczelnię, by zrobić podyplomówkę.

Czytaj dalej
Zaszufladkowano do kategorii Bez kategorii | Dodaj komentarz

Sobota

Jak wiele zależy od słońca. Nie tylko temperatura powietrza. Nie tylko kolor nieba i barwy ziemi. Choć to też jest bardzo istotne. Jednak dla mnie ważniejsze jest to, że słońce daje mi kopa do życia. A tego właśnie po tych ostatnich trudnych, z różnych przyczyn, dniach potrzebowałam. Dziś, kiedy rano zobaczyłam przez okno podświetloną w ogrodzie mgłę i krople deszczu na gałęziach niczym biżuteria z diamentami, od razu chciałam biec z telefonem (aparat jak zwykle nienaładowany) i to wszystko zatrzymać na dłużej niż parę porannych godzin. Jeszcze kilka lat temu pewnie niezwłocznie wcieliłabym chęć w czyn i w tak zwanym dezabilu plątałabym się po sadzie, ale teraz w dość słusznym wieku trudno jest mi udawać Mickiewiczowską Zosię i jednocześnie nie zniesmaczać sąsiadów. Dlatego też zanim wydobyłam się z pieleszy i przyodziałam godnie, twarz przypudrowałam, oko namalowałam, czyli zyskałam nieco na urodzie, z krajobrazem stało się odwrotnie. Jednak i tak klimat impresjonizmu pozostał, czym się tutaj dzielę i mam nadzieję – zarażę optymizmem 🙂 Bo tego coś ostatnio ludziom znowu brakuje i jacyś zgorzkniali się robią 😉

Zaszufladkowano do kategorii Bez kategorii | Dodaj komentarz